Irena Dziedzic pracowała dla SB? Wniosek o kasację wyroku oczyszczającego gwiazdę PRL

2013-10-02 14:02

Nowe dowody w sprawie Ireny Dziedzic, podejrzanej o współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa? Andrzej Seremet skierował do Sądu Najwyższego wniosek o kasację wcześniejszego wyroku oczyszczającego gwiazdę PRL.

Czy Irena Dziedzic (88 l.) jednak była tajnym współpracownikiem SB? O sprawie pisze dzisiejszy "Fakt".

Sprawa ujrzała światło dzienne w 2006 roku. Prezenterka wystąpiła wtedy o autolustrację.

– Mój problem z SB polega na tym, że oni mi nigdy nie zaproponowali współpracy – twierdziła gwiazda i zarzucała, że oficer SB Włodzimierz Lipiński podkochiwał się w niej. Kolejnym argumentem Dziedzic było to, że nigdy nie przyjęłaby tak kiczowatego pseudonimu - TW Marlena.

Według Instytutu Pamięci Narodowej Irena Dziedzic została zwerbowana jako osobowe źródło informacji w czerwcu 1958 r. Od dwóch lat była wówczas dziennikarką TVP. Przez kolejne 25 lat prowadziła pierwszy talk–show w historii polskiej telewizji "Tele-Echo".

Dziedzic miała kłopoty z niespłaconymi długami i  miała dostać na ich spłatę 9000 zł od SB. Jak odnotował oficer prowadzący, Lipiński, przez 8 lat współpracy miała otrzymać od SB 15 tys. zł, a w zamian donosić m.in. na poetę Adama Ważyka (†77 l.), swoich kolegów z TVP i cudzoziemców, których poznawała.

Zobacz: Irena Dziedzic jest kłamca lustracyjnym

Podczas procesu stwierdzono, że Dziedzic podpisała pokwitowania pobrania pieniędzy od SB i w 2010 roku została uznana za kłamczynię lustracyjną. Sąd zakazał jej wtedy pełnienia funkcji publicznych na trzy lata.

Sąd II instancji wyrok ten uchylił. Dwa lata później inny sąd uznał, że Irena Dziedzic to nie TW Marlena. Sąd Apelacyjny wiosną tego roku oddalił zaś apelację IPN o wznowienie sprawy.

Andrzej Seremet ma jednak wątpliwości - Sąd Apelacyjny nie wziął pod uwagę koronnego, zdaniem prokuratorów, dowodu na współpracę Dziedzic. Jest nim notatka sporządzona w 1958 r. przez oficera Lipińskiego o rozpoczęciu współpracy z TW Marleną. Kopia tej notatki trafiła na biurko samego Władysława Gomułki (†77 l.), ówczesnego szefa PZPR. Do notatki dołączony był list przewodni szefa MSW Mieczysława Moczara (†73 l.), z informacją, że za TW Marlena kryje się właśnie Irena Dziedzic – donosi "fakt.pl".

Przeczytaj także: Irena Dziedzic: Nie byłam agentką!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki