Jak rząd wykręci się z obietnic podwyżek?

2009-06-17 11:15

Donald Tusk i jego ministrowie wiele naobiecywali pracownikom budżetówki. Rzecz w tym, że kasa państwa świeci pustkami, a podwyżki - jeśli w ogóle będą - to raczej symboliczne. Tylko czy związkowcy będą chcieli słuchać o kryzysie finansowym?

Jak pisze "Gazeta Wyborcza", największy problem rząd będzie z nauczycielami. Mieli dostać 10-procentowe podwyżki. Tymczasem w przyjętych w poniedziałek wstępnych założeniach budżetowych rząd prognozuje na 2010 rok wzrost płac w budżetówce na 1 procent.

Minister Michał Boni mówi gazecie, że w sytuacji światowego kryzysu i spowolnienia gospodarczego w Polsce "trzeba będzie się zastanowić, co z nauczycielami jest możliwe, a co nie". Boni, który prowadził negocjacje płacowe z przedstawicielami nauczycielskich związków zawodowych, wpisał do porozumienia warunek, że w połowie tego roku powinny się odbyć rozmowy, w których obie strony ocenią, jak podwyżki mają się do "tempa wzrostu gospodarczego i sytuacji budżetowej państwa". Mamy właśnie połowę roku i wygląda na to, że rząd wykorzysta zapisane w porozumieniach wyjście awaryjne - pisze "Gazeta Wyborcza".

Prezes ZNP Sławomir Broniarz mówi gazecie, że nie zgodzi się na 1-procentowe podwyżki, ale zdaje sobie sprawę z kryzysu. Z kolei rzecznik sekcji oświaty "Solidarności" Wojciech Jaranowski zapowiada, że związek nie zrezygnuje z wynegocjowanej 10-procentowej podwyżki.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki