Katastrofa kolejowa w Szczekocinach. Krzysztof LISOWSKI z POCIĄGU Warszawa-Kraków: Coś mnie tknęło, żebym się PRZESIADŁ

2012-03-06 9:00

Trasę z Warszawy do Krakowa pokonywał mnóstwo razy. Zawsze pociągiem i zawsze w pierwszym wagonie. Tym razem jednak Krzysztof Lisowski (39 l.) usiadł dalej. Jak sam mówi - coś go tknęło, żeby tak zrobić. I przeżył katastrofę. Tego, co zobaczył, nie zapomni nigdy.

- Słyszałem krzyki dzieci, widziałem zakrwawionych ludzi, osoby z odciętymi nogami - opowiada dziennikarz internetowych Wirtualnych Mediów.

Mężczyzna jak zwykle podróżował pociągiem Interregio. Jeździł nim nawet cztery razy w miesiącu. Miał swoje przyzwyczajenia, ulubione miejsca. Tym razem jednak było inaczej...

- Na dworcu poczułem coś bardzo dziwnego - opowiada pan Krzysztof. - Jakaś niewidzialna siła ciągnęła mnie do ostatniego wagonu! Wsiadłem tam, ale potem poszedłem do drugiego i zasnąłem - opowiada. Obudziło go uderzenie.

- Upadłem na podłogę. Zapadła kompletna ciemność. Uderzyłem się w głowę, ale byłem przytomny. Ani mnie, ani innym osobom z przedziału prawie nic się nie stało. Wyszedłem na zewnątrz i wtedy przeżyłem szok - dodaje.

Przez długi czas Lisowski stał jak skamieniały, patrząc na zmiażdżone wagony. Najgorsze były krzyki rannych.

- Podbiegłem tam i zobaczyłem kobietę, leżała między siedzeniami. Wystawała głowa i ręka. Chwyciłem ją za tę rękę, mówiłem, że słychać już strażackie syreny i zostanie ocalona. Wtedy podszedł do mnie strażnik kolei i powiedział: "Ta pani już nie żyje" - opowiada dziennikarz.

Okazało się, że on sam ma tylko zwichniętą rękę i niegroźny uraz głowy. Jest już w Krakowie. Mówi, że dostał drugie życie w prezencie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki