Szymuś konał trzy dni w męczarniach po tym, jak otrzymał cios w brzuch od ojca. Matka nie kiwnęła palcem, by ratować synka. A kiedy zmarł, oboje ubrali go, wsiedli w auto i z rodzinnego Będzina przewieźli na peryferia Cieszyna. Tam wrzucili ciało do pustego stawu. Ten horror wydarzył się w lutym 2010 r. Przez kolejne dwa lata cała Polska zastanawiała się, kim jest "chłopiec z Cieszyna". Dopiero w 2012 r. udało się ustalić, że chłopczyk znaleziony w stawie to Szymon, i zatrzymać jego rodziców. Wczoraj w Sądzie Okręgowym w Katowicach zakończył się ich proces. W obliczu wstrząsających ustaleń śledczych wyrok można uznać za łagodny. - O zabójstwie można mówić wtedy, gdy sprawca chce pozbawić człowieka życia lub wie, że jego postępowanie doprowadzi do utraty życia.
Zobacz też: BURZE nad Polską! Gwałtowne burze, deszcz i grad. Mapa błyskawic i opadów NA ŻYWO
Prokurator nie udowodnił, że rodzice mieli świadomość, że obrażenia, jakie miało dziecko, mogły spowodować jego śmierć - uzasadniał sędzia Igor Niedobecki. Wyrok nie jest prawomocny. Prokuratura, która domagała się skazania rodziców Szymusia za zabójstwo, zapewne złoży apelację.