KICKO - WYPADEK AUTOKARU: Cud, że nikt nie zginął!

2012-04-23 9:44

Wielka tragedia była dosłownie o włos. Naczepa pędzącego tira wysunęła się na zakręcie na przeciwległy pas. Z potworną siłą uderzyła w autobus. 52 osoby, które jechały na spotkanie świadków Jehowy, myślały, że to ich ostatnia chwila... Jakimś cudem nikt nie zginął. 25 pasażerów trafiło do szpitala. Kilka osób jest w stanie ciężkim.

Do wypadku doszło w sobotę rano, niedaleko miejscowości Kicko w woj. zachodniopomorskim.

- To było najgorsze przeżycie w moim życiu - opowiada pani Teresa Gazda (51l.), jedna z rannych pasażerek. - Widziałam ciężarówkę, która jechała z naprzeciwka. Jechała bardzo szybko! W pewnym momencie usłyszałam straszny huk! Potem na moment zrobiło się cicho. A później każdy zaczął krzyczeć...

Już po kilku minutach na miejscu wypadku pojawili się mieszkańcy okolicznych miejscowości. Przybiegli zaalarmowani hałasem. Kto żyw rzucił się pomagać ofiarom wypadku. Zaczęto wynosić rannych z autobusu.

- To było coś niesamowitego! Ci ludzie nas pocieszali, oferowali wodę i pomoc. Ktoś chciał zadzwonić w moim imieniu do rodziny, by przekazać jej, że ze mną wszystko w porządku! - opowiada pan Marcin, który z wypadku wyszedł niemal bez szwanku.

Po kilkunastu minutach na miejscu tragedii byli już strażacy i ratownicy. Ustawiono specjalne namioty.

Do szpitala trafili wszyscy pasażerowie autobusu. Na szczęście dłużej w szpitalu pozostało tylko 25 osób, w tym dwoje dzieci. Większość z urazami głowy, nóg i rąk, połamanymi żebrami. W ciężkim stanie jest kilka osób, ale według lekarzy wszystkie ofiary są stabilne. Najciężej ranny został kierowca autobusu. Mężczyzna stracił nogę.

Wszystkie dotychczasowe ustalenie wskazują, że sprawcą wypadku był 25-letni kierowca tira. Jechał za szybko, ścinał zakręty, a na dodatek nie miał przy sobie żadnych dokumentów. Zdaniem policji w ogóle nie mógł w tym dniu prowadzić ciężarówki. Według przepisów powinien odpoczywać po innym, wcześniejszym kursie.

Kierowca tira usłyszał już zarzut nieumyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym. Grozi mu za to  do 5 lat pozbawienia wolności.

- Żyjemy! Wszyscy żyjemy! I to jest najważniejsze - mówi pani Teresa Gazda (51 l.).

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki