KRAŚNIK: Sylwester Biernat ZOSTAŁ UKARANY za URATOWANIE matki

2012-07-05 21:28

Gdy na Janinę Biernat (78 l.) z Kraśnika (woj. lubelskie) spadła rosnąca na podwórku topola, jej syn Sylwester (45 l.) nie namyślał się ani chwili. Chwycił piłę motorową i pociął powalone drzewo, ratując matkę od śmierci. Po kilku miesiącach dowiedział się, że kosztować go to będzie 18 tysięcy złotych! To kara za... samowolne ścięcie topoli.

Do wypadku doszło późną jesienią ubiegłego roku. Zerwał się silny wiatr, pani Janina wyszła z domu zagonić kury do kurnika. Na podwórku stały dwie stare topole. Nagle jedna z nich złamała się przy samej ziemi. Pień i gałęzie runęły na kobietę. Przygniotły ją do ziemi. - Mama krzyczała z bólu - wspomina Sylwester Biernat. Nie zdołał podnieść grubych konarów. Pobiegł po piłę motorową. Odcinał kawałek drzewa po kawałku, aż uwolnił matkę.

Oboje zapomnieli już o tamtych strasznych chwilach, gdy do pana Sylwestra przyszło pismo z Urzędu Miasta Kraśnika. Okazało się, że musi on zapłacić administracyjną karę pieniężną w wysokości 18 082, 52 zł "za usunięcie bez wymaganego zezwolenia 1 szt. drzewa gatunku topola".

Urzędnicy wydali taką decyzję, bo ktoś "życzliwy" zobaczył Sylwestra Biernata z piłą w ręce i doniósł o jego samowoli na policję.

- Mama cierpiała, była bliska śmierci, a ja miałem wtedy pisać pisma do urzędu, czekać, aż zbierze się komisja i wyda zgodę na wycinkę? - pan Sylwester puka się wymownie w głowę.

Kary za uratowanie matki nie zamierza płacić, zresztą nie ma z czego. Zarabia raptem 1200 zł miesięcznie. - Niech mnie zamkną do więzienia - mówi rozgoryczony.

Mirosław Włodarczyk, burmistrz Kraśnika, zapewnia, że urzędnicy nie znali okoliczności, w jakich pan Sylwester wyciął drzewo, dlatego sprawa zostanie rozpatrzona jeszcze raz. - Zapraszamy do urzędu, razem znajdziemy jakieś wyjście - zapewnia.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki