Od maja ksiądz Wojciech Gil ukrywał się przed światem. Dopiero gdy "Super Express" odkrył jego kryjówkę w rodzinnym domu w Modl-nicy (woj. małopolskie), skompromitowany duchowny zdecydował się zabrać głos w sprawie afery.
Ks. Gil udzielił wywiadu stacji TVP Info. Zapewniał o swojej niewinności i sugerował, że ktoś chce go zniszczyć. Kto? Dominikańska mafia narkotykowa, której nie podobał się pilotażowy program "oczyszczania wioski" z handlarzy, w którego realizację był zaangażowany - Nie skrzywdziłem tych dzieci. A jeżeli je skrzywdziłem, to tylko w takim wymiarze, że być może za bardzo zaufałem - mówił. - Wiadomo, kto w Dominikanie handluje narkotykami - powiedział ksiądz, dając do zrozumienia, że zeznania chłopców mogły być nie tylko wymuszone, ale że działając w ten sposób, dzieci chciały zapobiec utracie zajęcia. Na pytanie o to, czy dopuścił się molestowania, odpowiada: - Nie!
ZOBACZ: Ksiądz pedofil ścigany przez Interpol
Ks. Gil, były proboszcz z Juncalito w Dominikanie, jest przez tamtejszą prokuraturę, a prawdopodobnie już wkrótce także polską, oskarżany o wykorzystywanie seksualne trzech nieletnich ministrantów. W jego domu w Juncalito śledczy znaleźli damską bieliznę, połyskujące dziecięce kostiumy, środki odurzające i alkohol oraz 87 tys. zdjęć pornograficznych.
Co na to ksiądz? - Mój dom był otwarty, każdy mógł do niego wejść, a nie było mnie tam ponad miesiąc - stwierdził sugerując, że ktoś mu kompromitujące materiały podrzucił.
ZOBACZ: Wojciech Gil ma jak w raju! Matka księdza pedofila kupuje mu ciepłe bułeczki
Na pytanie dziennikarza, czy prosił diakona, aby ten usunął z jego domu komputery z obciążającą zawartością, odpowiedział, że nie pamięta. - Pierwsze o co go pytałem, to czy wie, że ktoś złożył na mnie doniesienie. Mówił, że nie wie - opowiadał ksiądz. Zaraz potem zgodził się jednak z prowadzącym wywiad, że przecież diakon musiał wiedzieć, skoro brał udział w rewizji.