Super Express wytropił KSIĘDZA PEDOFILA! Gil ukrywał się u rodziców!

2013-10-02 12:32

Interpol ścigał go listem gończym po całym świecie, a on ukrywał się w rodzinnym domu w podkrakowskiej Modlnicy. Dziennikarze „Super Expressu” wytropili księdza Wojciecha Gila (36 l.) oskarżanego o molestowanie dzieci z Dominikany i zgłosili sprawę na policję. Wieczorem stróże zapukali do drzwi kryjówki zboczeńca.

Żyje jak więzień. Nie opuszcza budynku nawet pod osłoną nocy. Trzyma się z dala od okien, by ktoś przypadkiem go nie zauważył. Poszukiwany ksiądz Wojciech Gil jest całkowicie zależny od swoich rodziców.

Oboje oczywiście nie wierzą w winę syna. I będą mu pomagać bez względu na to, co mówią świadkowie, bez względu na ustalenia prokuratury... Ale ukrywanie Wojciecha Gila przed całym światem to duży ciężar. Kwestią czasu było tylko, kiedy rodzice wyznają prawdę.

PRZECZYTAJ: Przeczesują rodzinną wieś księdza Gila!

– Okazało się, że osoba ścigana przez Interpol faktycznie przebywa w miejscu wskazanym przez „Super Express”. Podejrzanego nie zatrzymano. Zgodnie z formułą listu gończego Interpolu został pouczony przez policję o obowiązku stawiania się na każde wezwanie. Złożył także oświadczenie o miejscu swojego pobytu, tak aby można było dostarczać mu korespondencję procesową. O sprawie poinformowaliśmy już Prokuraturę Okręgową w Warszawie – powiedział Mariusz Ciarka, rzecznik prasowy KWP w Krakowie.

PRZECZYTAJ TEŻ: Polski episkopat przeprasza za księży pedofilów

Jak to możliwe, że w rodzinnej miejscowości nikt do tej pory nie zauważył poszukiwanego listem gończym księdza pedofila?

Bo jak ognia unikał ludzi. Nie opuszczał budynku, trzymał się z dala od okien i był całkowicie zależny od swoich rodziców. Karmili go, chronili i nie wpuszczali nikogo za furtkę. Oboje wierzyli i wciąż wierzą, że ich syn jest niewinny.

Wierzą, mimo że prokuratura na Dominikanie, gdzie ksiądz prowadził działalność duszpasterską, zarzuca mu molestowanie nieletnich chłopców, a śledczy znaleźli w jego mieszkaniu tysiące pedofilskich fotek i kobiecą bieliznę. To właśnie w te damskie fatałaszki polski duchowny miał przebierać swoje nieletnie ofiary, a potem je gwałcić.

Matka uparcie twierdzi, że syn już wynajął sobie adwokata, który wystosował odpowiednie pismo do prokuratury i policji o tym, że jest niewinny. Ale stróże prawa zapewniają, że nic takiego nie miało miejsca.



Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki