W dodatku prokuratorzy prowadzący śledztwo w sprawie śmierci policjantów z komisariatu kolejowego nie potrafili znaleźć samochodu, który mógł zepchnąć do rzeki radiowóz z dwojgiem funkcjonariuszy.
Wkrótce akt oskarżenia
Sierżant Tomasz Twardo ( 33 l.) i starsza posterunkowa Justyna Zawadka ( 28 l.) wpadli radiowozem do rzeki i utonęli, gdy w nocy zmęczeni wracali do stolicy z Siedlec, gdzie odwozili do domu podpitego Tomasza Serafina (35 l.). Ten były dyrektor w MSWiA, obecnie pracujący w Agencji Wywiadu, wkrótce stanie przed sądem. Jako pierwsi dotarliśmy do aktu oskarżenia.
Feralna noc
Twardo i Zawadka 1 grudnia ubiegłego roku pełnili służbę na Dworcu Centralnym. Tego wieczora od godz. 19 Tomasz Serafin bawił się wraz z kumplami z resortu na andrzejkowej imprezie w warszawskim klubie "Melodia" przy Nowym Świecie. Około północy podchmielony wyszedł z knajpy. Po godz. 1 trafił na Dworzec Centralny. Zadzwonił do komendanta komisariatu kolejowego Waldemara P. i uzgodnił z nim podwózkę do domu. Prokurator uznał, że tym samym podżegał komendanta do przekroczenia uprawnień. Do wyjazdu oddelegowano Tomka i Justynę. Policjanci przywieźli przysypiającego Serafina do Siedlec ok. godz. 3 i ruszyli w drogę powrotną. Niestety, wpadli radiowozem do rozlewiska rzeki Kostrzyń i utonęli.
Śledztwo z VIP-ami w tle
Około godz. 7 rano na komisariacie kolejowym wybuchła afera, bo policjanci nie wrócili. Początkowo Serafin i komendant P. na własną rękę prowadzili poszukiwania. Z billingów telefonicznych wynika, że do godz. 9.30 rano, czyli momentu, w którym komendant stołeczny dowiedział się oficjalnie o zaginięciu policjantów, Waldemar P. i Serafin rozmawiali ze sobą dwanaście razy. Serafin rozmawiał również w tym czasie dwukrotnie z generałem Romanem Polko, a już po wszczęciu poszukiwań z ówczesnym szefem BBN Władysławem Stasiakiem oraz kilka razy z wiceministrem MSWiA - Markiem Surmaczem. Żadna z tych osób nie została w śledztwie przesłuchana! Mało tego. Surmacz do ówczesnego komendanta głównego Marka Bieńkowskiego miał pretensje, że Serafina przywieziono na przesłuchanie! Straszył konsekwencjami. Usiłował przerwać prowadzone czynności. Bieńkowski nie ugiął się i Serafin złożył zeznania.
Kogo kryje Serafin?
Prokuratura przesłuchała jedynie trzech urzędników MSWiA, którzy bawili się z Serafinem w "Melodii". Stolik w dolnej części klubu zarezerwowany był na piętnaście osób. I większość z nich przybyła na imprezę. Kim byli? Prokuratorzy ustalili jedynie personalia siedmiu uczestników spotkania. Kogo kryje Serafin? Tego nie udało się ustalić, bo wyparował zapis z monitoringu z "Melodii"! Z akt sprawy wynika, że w restauracji zachowało się tylko nagranie od godz. 23.55. Wtedy Serafina nie było już w "Melodii"! Nie udało się też zabezpieczyć zapisów z monitoringu miejskiego. Wygląda na to, że ktoś bardzo obawiał się ujawnienia wszystkich uczestników imprezy.
Kto ich zepchnął?
Gdy po czterech dniach wyłowiono wrak poloneza z rzeki z ciałami funkcjonariuszy, dostrzeżono dziwne ślady na tylnym zderzaku radiowozu. Biegli stwierdzili, że polonez przed zjechaniem z jezdni do rozlewiska rzeki mógł zostać uderzony z tyłu w prawy narożnik zderzaka. Sprawcy wypadku nie odnaleziono. Sprawdzono dwa samochody. Jeden z nich został nawet przemalowany tuż po 1 grudnia. Biegli wykluczyli jednak jego udział w wypadku.