Kto odpowie za śmierć u Zbigniewa Wassermanna

2009-01-14 3:00

- To nie my, tylko dekarz zatrudniał tego człowieka, który spadł z balkonu i potem zmarł w szpitalu - zgodnie zeznali przed krakowskim sądem były koordynator ds. służb specjalnych Zbigniew Wassermann (59 l.) i jego żona Halina (60 l.).

Do tego głośnego wypadku doszło w październiku 2006 r. podczas remontu willi polityka na krakowskich Bielanach. Właśnie wtedy Jerzy K. (46 l.) spadł z remontowanego balkonu. Nieprzytomny skonał w szpitalu. Wassermann od samego początku zaprzecza, że to on zatrudniał robotnika, bo to by oznaczało, że mężczyzna pracował u niego na czarno. O coś takiego właśnie jest oskarżony właściciel firmy dekarskiej Janusz Kukla (52 l.), brat ofiary. - To nieprawda, że byłem generalnym wykonawcą - zarzeka się dekarz. - Ja, mój brat i murarz, każdy z nas oddzielnie byliśmy zatrudniani przez pana ministra. Każdy z nas przedłożył swój oddzielny kosztorys i oddzielnie zawarliśmy ustne umowy. Teraz pracownik stara się to udowodnić przed sądem. Stawka jest wysoka, bo za naruszenie przepisów bhp, przez co nieumyślnie przyczynił się do śmiertelnego wypadku, grozi mu do 5 lat więzienia.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki