ŁÓDŹ: Zabili Zdziśka młotkiem

2012-02-07 3:00

To miała być zbrodnia doskonała. I przez długie lata wydawało się, że mordercy Zdzisława K. (†41 l.) spod Łodzi pozostaną bezkarni. Sprawiedliwość jednak w końcu ich dopadła. Zdaniem prokuratury zabójstwa dokonali jego dwaj dobrzy znajomi - Andrzej B. (52 l.) i Jerzy J. (59 l.). Wczoraj obaj mężczyźni stanęli przed sądem.

Tragicznego dnia Zdzisław K. przyszedł w odwiedziny do Andrzeja B. Gościł też u niego Jerzy J. W pewnej chwili między właścicielem mieszkania a Zdzisławem K. wybuchła awantura. Andrzej B. miał pretensje, że jego gość donosił na niego policji. Wspólnie z Jerzym J. skatowali młotkiem swojego gościa. Gdy ten nieprzytomny leżał na podłodze, Andrzej B. oddał na niego mocz, a na koniec wbił mu nóż w szyję. Potem razem poćwiartowali zwłoki i wywieźli je do lasu.

Wszystko wydarzyło się 12 lat temu w lesie pod Łodzią. Policjanci odtworzyli ostatnie godziny życia mężczyzny, sprawcy morderstwa nie udało się jednak wykryć. Śledztwo zostało więc umorzone.

Prawda o okrutnej zbrodni mogła nigdy nie wyjść na światło dzienne, gdyby nie przełom w sprawie. Do śledczych zgłosiła się wtedy była konkubina Andrzeja B., która była świadkiem odrażającego mordu w ich wspólnym mieszkaniu. Wcześniej milczała jak grób, bo bała się, że i ona zginie.

Kobieta przyznała się do zacierania śladów zbrodni. Opowiedziała, jak wyrzucili zakrwawione meble, na ścianach położyli tapety, zerwali wykładziny.

Policjanci wrócili więc na miejsce zbrodni. Mieli teraz o wiele lepszy sprzęt niż przed laty. Za pomocą specjalnego skanera jeszcze raz sprawdzili dokładnie mieszkanie i odkryli ślady krwi Zdzisława K.

Obaj oskarżeni nie przyznają się do winy. Za zabójstwo grozi im dożywocie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki