Wpadł na obwodnicy Zielonej Góry, gdy zdążył już wypić swoje zapasy. Nie dość, że z 2,7 promila i wbrew zakazowi jechał kombajnem po ekspresówce, to jeszcze w ogóle nie miał uprawnień do prowadzenia swojej maszyny.
Przyznał, że chciał po prostu poopalać się nad Bałtykiem.