Ludomira Kozon, BISZTYNEK: Rozjechał mnie bo miał 3,2 promila

2011-09-07 22:29

Ocalała cudem, ale ma strzaskaną miednicę, uszkodzone kości nóg i wewnętrzny wylew. Ludomira Kozon (60 l.) z Bisztynka (woj. warmińsko-mazurskie) wie dobrze, że już nigdy nie będzie chodzić tak, jak przed wypadkiem. Kobieta została rozjechana przez kompletnie pijanego kierowcę. Ruszając swym passatem w miasto, Janusz M. (39 l.) miał 3,2 promila we krwi.

Do tragedii doszło, gdy pani Ludomira wybrała się ze swoją koleżanką na zakupy. Szły do apteki po lekarstwa. Kobieta nawet nie zauważyła auta, które zmiotło ją z chodnika. Jechało zbyt szybko. Uderzenie samochodu było tak silne, że pani Ludomira przeleciała kilka metrów w powietrzu i upadła na jezdnię. Samochód wbił się zaś w pobliską kamienicę...

- Straciłam przytomność. Kiedy się ocknęłam, obok mnie leżała koleżanka, cała we krwi. Z rany w jej nodze wystawała kość - opowiada kobieta. - Ja nie mogłam się ruszyć, czułam potworny ból w biodrach.

Po chwili z volkswagena passata wytoczył się kierowca, Janusz M. Był tak pijany, że nie mógł utrzymać się na nogach. Jak się okazało, miał 3,2 promila alkoholu we krwi!

Lekarze dobrze zajęli się kobietami

- Przecież on mógł nas zabić. Mam nadzieję, że trafi do więzienia i już nigdy nie siądzie za kierownicą - mówi pani Ludomira.

Lekarze ze szpitala w Bartoszycach walczą o to, by ranne kobiety mogły chodzić. Opanowali już krwotok wewnętrzny u pani Ludomiry i złożyli obu paniom potrzaskane kości.

- Janusz M. był tak pijany, że nadal nie można go przesłuchać - mówi aspirant sztabowy Robert Koniuszy (38 l.) z policji w Bartoszycach. - Prawdopodobnie dopiero w środę dojdzie do siebie na tyle, że będzie można z nim porozmawiać i postawić zarzuty.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki