- Miałem jeden kontakt nieudany z kobietą - mówił śledczym po zatrzymaniu w 1988 roku zwyrodnialec. - Nie miałem niechęci do kobiet, ale nie mogłem się zdecydować.
Dużo łatwiejszym celem byli dla niego bezbronni chłopcy.
- Czułem cały czas potrzebę przebywania z młodzieżą - opowiadał.
Często zapraszał przygodnie poznanych nastolatków do swojego domu.
- Przychodzili do mnie, bo miałem wiatrówkę - tłumaczył podczas przesłuchania. I dodał, że gromadził też u siebie interesujące dzieci przedmioty: gry telewizyjne, prospekty samochodów, akwarium, wiatrówkę czy komiksy. - Nasycałem się kontaktem z dwoma, trzema chłopcami. Były zaspokajane moje potrzeby w sensie przebywania z dziećmi - mówił śledczym.
Zeznał też, że wieczorami przed pójściem spać marzył o... młodszym bracie. - Od dłuższego czasu miałem potrzebę posiadania rodzeństwa - wyjaśniał. - Chciałem mieć młodszego brata. Ja lubiłem sobie pomarzyć o bracie. Wyobrażałem sobie różne sytuacje. Były to zwykle marzenia przed snem. Przed zaśnięciem.
Można tylko sobie wyobrazić, o czym marzy teraz, kładąc się do snu, niecały miesiąc przed bardzo prawdopodobnym wyjściem na wolność. A będzie mógł opuścić więzienne mury, bo specjalna ustawa, dzięki której można kierować na przymusowe leczenie takich zbrodniarzy jak on, wejdzie w życie dopiero 21 stycznia. Tymczasem jego kara 25 lat więzienia kończy się 11 lutego. Dlatego policjanci szczególnie przygotowują się na jego wyjście zza krat. Analizują cały zebrany w sprawie materiał, sprawdzają, z kim kolegował się w celi, gdzie może zamieszkać, by cały czas mieć na niego oko.