Matka zagłodzonej Madzi dzwoni na pogotowie: Moje dziecko jest zimne. Nie oddycha!

2014-04-24 4:00

Płakała do słuchawki. Błagała o pomoc dyspozytora pogotowia. Szlochając i krzycząc, robiła dziecku sztuczne oddychanie. Ale było już za późno. Zagłodzonej córeczki nie udało się wskrzesić. Joanna P. (34 l.) długo i głośno rozpaczała nad zimnym ciałkiem. Dlaczego dopiero po śmierci Madzi zachowała się jak matka?

Joanna P. i jej mąż Michał (34 l.) trafili do aresztu. Jak już pisaliśmy, usłyszeli zarzuty znęcania się nad dzieckiem ze szczególnym okrucieństwem i nieumyślnego spowodowania jego śmierci. Biegli ustalili, że ich córeczka konała w męczarniach dwa tygodnie, bo nie dostawała jedzenia. Rodzice stosowali się w ten sposób do własnych "zasad zdrowego żywienia".

"Super Express" dotarł do wstrząsającego nagrania z dyspozytorni medycznej w Tarnowie. Zapisała się tam rozmowa matki z dyżurnym. Kobieta prosiła o karetkę dla dziecka.

- Jest sine, nie oddycha - szlochała.

Dyspozytor od razu szybko wysłał ambulans. A do czasu jego przyjazdu przez telefon instruował kobietę, jak reanimować Madzię.

Dziewczynki nie udało się uratować. Ciało dziecka zostało wydane rodzinie. Obowiązek pochowania dziewczynki spadnie na dziadków, bo jej rodzice przez najbliższe dwa miesiące będą przebywali w areszcie.

Zobacz: Zagłodzili Madzię a sami obżerali się pizzą! Kolejne szczegóły horroru

Dotarliśmy do zapisu rozmowy Joanny P. (34 l.) z ratownikiem

Dyspozytor: - Jakie to dziecko? Ile lat ma?

Matka: - Dziecko ma sześć miesięcy i teraz w ogóle nie oddycha (głośno szlocha)

Dyspozytor: - Jakie to dziecko? Sine?

Matka: (Nie może nic powiedzieć, z trudem, głośno łapie oddech)

Dyspozytor: - Znalazła pani dziecko? Na pewno nie oddycha?

Matka: - No dotykam ją i zimna. Spałam z nią, ale nie budzi się!

Dyspozytor: - Przyłożyć ucho do buzi dzieciaczka przez 10 sekund. Spróbować wyłapać oddech na swojej twarzy. Jaki ma kolor twarzy?

Matka: - Biały!

Dyspozytor: - Niech pani uciska klatkę piersiową. I zrobić pięć wdechów ratunkowych. Robić to, co mówię. Pięć razy wdmuchnąć powietrze w dziecko, ale z umiarem. Robić to cały czas! I uciskać klatkę po tych pięciu oddechach. Położyć dziecko na twardym, nie na łóżku. I uciskać klatkę piersiową w tempie 100 na minutę. Szybko. Proszę liczyć do 30! Szybciej, szybciej.

Matka: -... Sześć, siedem.... (głośno liczy i szlocha) O Boże! Nie zdążę!

Telefon przejmuje ojciec dziecka: - Panowie, gdzie wy jesteście?

Dyspozytor: - Karetka została wysłana natychmiast. Zaraz u was będzie. Trzeba uciskać aż do przyjazdu karetki.

Ojciec: - Ale ona jest już zimna.

Zobacz też: Rodzice, którzy ZAGŁODZILI WŁASNE DZIECKO już w areszcie! [ZDJĘCIA]

Dyspozytor: - Niech żona uciska. Robi to?

Ojciec: - Robi.

Dyspozytor: - Robić to szybko, w tempie szybciej niż sekunda. Dziecko było leczone? Chorowało?

Ojciec: - Chorowało, biegunkę miało. No problemy ostatnio miało.

Dyspozytor: - Dziecko znalezione po nocy?

Ojciec: - Tak.

Dyspozytor: - Matko święta! Uciskamy klatkę cały czas. Zespół jest już prawie na miejscu.

Ojciec kieruje, dokąd ma dojechać karetka, dom mały. Wychodzi przed dom.

Dyspozytor: - Niech pan wyjdzie przed dom. Widzą pana? Widzą pana? Czy żona uciska klatkę piersiową? Niech żona uciska cały czas klatkę.

Ojciec: - Nie wiem. Nie jestem teraz w domu.

Dyspozytor: - To wracać do żony.

Polub se.pl na Facebooku

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki