MSZ skontroluje długość spódniczek

2009-05-09 19:00

Koniec z prowokującymi mężczyzn dekoltami, bluzkami bez rękawów czy ostrym makijażem. Ministerstwo Spraw Zagranicznych chce raz na zawsze rozwiązać kwestię niestosownie ubranych pracowników ministerstwa oraz podlegających mu placówek dyplomatycznych na całym świecie.

Sprawę ma załatwić zarządzenie, które wydał dyrektor generalny służby zagranicznej Rafał Wiśniewski. Wprowadzony przez niego dress-code jest konserwatywny i niezwykle precyzyjny. Do tego stopnia, że wywołał protesty kobiet w MSZ.

Jak pisze dziennik "Polska The Times", największe kontrowersje wśród pań wzbudził punkt, który szczegółowo określa, co w ubiorze służbowym jest niedopuszczalne.

Panie powinny pozbyć się wszelkiej ekstrawagancji. Nie powinny nosić sukienek krótszych od tych, które sięgają wyżej niż 7,5 cm ponad kolano. Muszą pożegnać się także z bluzkami bez rękawów i dużymi dekoltami.

Rajstopy nie mogą być lśniące, połyskujące, wzorzyste bądź ze szwami wzdłuż nóg. Dyrektor generalny rozprawił się również z kobiecą biżuterią. A zatem żadnych wiszących kolczyków, dużych pierścieni, więcej niż jednej bransoletki - informuje "Polska".

W dyplomacji ma być preferowana przede wszystkim czerń, wszelkie odcienie szarości, granat, ciemny brąz lub bordo. Bez względu na porę roku kobieta ma mieć na nogach rajstopy bądź pończochy. Może mieć makijaż, ale dyskretny.

Urzędniczkom MSZ nie podoba się arbitralne zarządzenie dyrektora. Według jednego z pracowników niektóre pracownice zakładają wbrew regulaminowi więcej biżuterii, by zamanifestować swoją niechęć do drobiazgowych nakazów.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki