- Zapamiętałam te jego białe jak śnieg zębiska - opowiada Katarzyna Konopińska (39 l.), napadnięta sklepikarka.
- Wymachiwał mi nad głową siekierą i coś mamrotał. I choć po polsku nie szło mu najlepiej, to z przekleństwami świetnie sobie radził...
Bandyta zawsze działał tak samo. Czekał, aż zrobi się ciemno. Najpierw udawał zwykłego klienta, rozglądał się i brał najtańsze chipsy. Płacił i wychodził. Po kwadransie pojawiał się w kominiarce i rękawiczkach, z naostrzoną siekierą w ręce.
Rabował i znikał. Łudził się, że nikt nie wpadnie na jego trop.
W końcu śledczy po analizie zapisów z monitoringu obrabowanych miejsc zrozumieli, że bandyta jest bardzo... charakterystyczny. Przygotowali na niego zasadzkę. Michał P. został pojmany przy kościele, do którego wybrał się na poranną mszę. Tego dnia zdążył jeszcze dokonać dwóch skoków!
Czarnoskóry Michał P., syn Nigeryjczyka i Polki, trafił za kratki w dniu swoich urodzin. Przyznał się do sześciu napadów na sklepy w Zabrzu, Bytomiu, Katowicach i w Chorzowie.
- Tłumaczył, że kradł, by spłacić długi, a jest bezrobotny - mówi Marek Wypych z zabrzańskiej policji. - Grozi mu do 12 lat więzienia.