Największe polskie inwestycje ZOBACZ jak się rodziła potęga Gdyni

2014-02-22 9:58

Gdynia od zawsze była dobrym miejscem na wielką morską inwestycję. Niestety, przez wieki niewykorzystanym. Wreszcie nadszedł moment, kiedy mógł powstać najnowocześniejszy port Bałtyku.

Rybacka wieś Gdynia swoją pierwszą wielką szansę miała w XVII wieku. W głowie inżyniera wojskowego, Belga Jana Pleitnera, który obserwował, jak na gdyńskiej plaży buduje się statki dla Gdańska, powstał pomysł na port wojenny. W 1634 roku przed królem Władysławem IV roztoczył wizję Polski jako morskiej potęgi z kilkoma portami na wybrzeżu, w tym w Gdyni. Identyczny pomysł przedstawił władcy hetman Stanisław Koniecpolski, przypominając przy okazji, że wieś Gdynia spłonęła w 1576 roku, ponieważ twardo stanęła przy królu Stefanie Batorym. Król Władysław był za, ostatecznie sprawa nie doszła jednak do skutku. Pomysł portu w niewielkiej wiosce rybackiej powstał z martwych po prawie 300 latach - po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. I okazał się bardzo żywotny.

Już pod koniec lat 30. gdyński port był najnowocześniejszy na świecie. Odwiedzało go blisko 6,5 tys. statków. Rok później, przed wybuchem wojny, Gdynia liczyła 125 tys. mieszkańców. Baseny portowe zajmowały 320 hektarów, a chłodnia, w której mieściło się 1,2 tys. wagonów towarowych, była druga pod względem wielkości na świecie!

Zobacz: Poznajcie rozpustną córkę papieża

Port jak okno Niepodległej

Po I wojnie światowej Polska ma dostęp do morza, ale port w Gdańsku, kierowany przez proniemieckie władze, może dać krajowi niewiele korzyści. tu decydują "starzy Prusacy". dla nich młode państwo jest groźnym konkurentem w robieniu interesów. czas na nowy port...

Czarę goryczy przelała postawa gdańskich robotników portowych w trakcie inwazji sowieckiej w 1920 roku. W geście solidarności z radzieckimi towarzyszami, pragnących wprowadzić w Europie "najlepszy ustrój świata", gdańscy portowcy zbojkotowali rozładunek broni dla polskiej armii.

Po akcji "Solidarności 20" stało się jasne, że z różnych powodów, nie tylko ekonomicznych, Polska musi mieć własny port morski. O wyborze Gdyni, która na pierwszy rzut oka niczym nie wyróżniała się spośród innych skupisk rybackich chat na wydmach, zadecydowało kilka spraw. Linia kolejowa biegnąca do stacji Gdynia leżała blisko morza, co obniżało koszty transportu materiałów. Morskie dno na wysokości tej rybackiej wioski schodziło gwałtownie na dół, odpadał więc problem pogłębiania. Poza tym Półwysep Helski stanowił naturalną osłonę przed wiatrami. Inżynier Tadeusz Wende, wysłany na Wybrzeże przez Ministerstwo Spraw Wojskowych, donosił, że Gdynia jak najbardziej się nadaje. "To wymarzone miejsce na port" - pisał w raporcie. Ale od zapadnięcia decyzji o budowie portu w Gdyni do powstania miasta liczącego ponad 100 tys. mieszkańców nie wszystko szło jak z płatka.

Wiatr w oczy

Budowa, która ruszyła już w 1921 roku, początkowo nie miała rozmachu godnego wielkiego przedsięwzięcia. Szła opornie, głównie ze względu na ograniczone fundusze. W 1923 roku otwarto Tymczasowy Port Wojenny i schronisko dla statków rybackich. Na więcej brakowało pieniędzy. Wszystko miała zmienić ustawa sejmowa o budowie portu z września 1922 roku, dzięki której państwo mogło być dla Gdyni wyjątkowo szczodre. Jednak po dwóch latach stało tu zaledwie 18 budynków mieszkalnych, warsztaty mechaniczne, w morze celowało ponadpółkilometrowe molo, i to wszystko. Reszta była w planach, a port, do którego

13 sierpnia 1923 roku zacumował pierwszy statek (frachtowiec "Kentucky") nadal był prowizoryczny. Po 1925 roku budowa portu nabrała rozpędu z powodu polsko-niemieckiej "wojny celnej". Polska jak najszybciej musiała stworzyć sobie warunki do samodzielnego eksportu.

Rozkwit za Kwiatkowskiego

Po przewrocie majowym ministrem przemysłu i handlu został Eugeniusz Kwiatkowski, wielki entuzjasta Gdyni, zwany jej ojcem. Rybacka miejscowość zaczyna się rozrastać. Powstaje stocznia, baza stała marynarki wojennej, Urząd Morski i Szkoła Morska. Gdynia zajmuje coraz większą powierzchnię, przybywa budynków. Powstaje nowoczesny port, którego budowle pochłaniają 165 mln złotych, a urządzenia niewiele mniej. Kwiatkowski naciska na Sejm, aby uchwalał dodatkowe ustawy zapewniające Gdyni dopływ państwowej gotówki. - To inwestycja strategiczna, mająca ogromne znaczenie dla przyszłości kraju! - grzmi z mównicy. W 1930 roku Magistrala Węglowa łączy Gdynię ze śląskimi kopalniami, które nie muszą już wysyłać węgla przez Gdańsk. Osiem lat później Gdynia woduje swój pierwszy transoceanik. W tym czasie jest już najnowocześniejszym portem Bałtyku i dziesiątym portem w Europie, rocznie przeładowującym 8,7 mln ton towarów. Cła preferencyjne rządu sprawiają, że może konkurować z Hamburgiem i Bremą! W 1938 roku odwiedza ją blisko 6,5 tys. statków. Rok później Gdynia liczy 125 tys. mieszkańców, a baseny portowe zajmują 320 hektarów. Nakłady na budowę Gdyni zwróciły się jeszcze przed wybuchem II wojny. 14 września 1939 roku Niemcy zajęli naprawdę wymarzony port.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki