NAŁĘCZ: LIST i APEL ZIOBRY to SKANDAL

2012-04-25 12:22

Prezydencki minister, Tomasz Nałęcz ostro skrytykował w Radiu Zet list Zbigniewa Ziobro w obronie mediów ojca Rydzyka. - To jest skandaliczny list i apel, te sformułowania obrażają miliony polaków - mówił Nałęcz. - Dlaczego jest skandaliczny? Bo to próba namówienia prezydenta do rozwiązań niekonstytucyjnych -  wyjasnił. Słowa o "grupie trzymającej władzę" i odwołania do afery Rywina określił mianem "obrzydlistwa"

- Zbigniew Ziobro wpisał się w ludową interpretację pozycji prezydenta. Ludzie są w rozpaczliwych sytuacjach i próbują szukać ratunku u prezydenta. Uważają, że jak zechce to nakaże coś sędziemu albo komuś innemu. To jest podobne do myślenia Ziobry - podkreślił Nałęcz. Prezydencki minister dodał również, że Ziobro myśli, że skoro prezydent mianuje, to może też kierować ludźmi.

- Ja takie zachowanie u normalnego człowieka rozumiem, bo nie każdy jest prawnikiem, ale Ziobro jest byłym ministrem sprawiedliwości i ukończył studia prawnicze - wyjaśnił.

Zauważył też, że w swoim liście lider Solidarnej Polski przypomniał, że prezydent jest strażnikiem konstytucji, ale namawiał go do tego, żeby ją złamać. - Akt nominacji przez prezydenta oznacza, że urzędnik jest chroniony. Gwarantem wolności mediów jest nie prezydent, ale Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji - wyjaśnił.

Nałęcz nie krył wzburzenia, kiedy prowadząca program Monika Olejnik zacytowała fragment listu Zbigniewa Ziobro, w którym lider SP napisał, że milczenie prezydenta "da podstawy do myślenia, że w Polsce znów mamy grupę trzymającą władzę". według prezydenckiego ministra "to jest obrzydlistwo i taka insynuacja sprawia, że się wszystko w człowieku burzy".  Przypomniał też, że razem z Ziobrą był członkiem komisji śledczej, która badała tzw. aferę Rywina. - Tam udało się udowodnić, że istniała tzw. grupa trzymająca władzę, która chciała coś wymusić w świecie medialnym. Porównywanie tej sytuacji do tamtej jest szczytem obrzydlistwa - dodał.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki