Nie chcieli mi sprzedać leków w aptekach

2012-01-17 3:00

Czy ten bałagan w służbie zdrowia kiedyś się skończy? Jedni lekarze skończyli swój pieczątkowy protest, inni nadal protestują. Od wczoraj zaczęli strajkować też aptekarze, których NFZ karze za sprzedaż leku na podstawie błędów na recepcie. Dopóki się to nie zmieni, mają zamykać na godzinę dziennie apteki przed pacjentami. Całe szczęście, że nie wszyscy farmaceuci chcą tracić godzinny zarobek.

Protestów lekarzy, a teraz i farmaceutów ma już dosyć pani Maria (66 l.) z Warszawy. Schorowana emerytka straciła wczoraj pół dnia na poszukiwaniu apteki, gdzie mogłaby wykupić receptę. Niestety, nie udało jej się to. Pani Maria od lat cierpi na zakrzepicę żył, poważną chorobę zagrażającą życiu. Ale wczoraj była blisko zawału z powodu stresu. Biegała między lekarzem a aptekami, gdzie wciąż wynajdywano nowe błędy na recepcie.

Na recepcie może się zdarzyć nawet 90 błędów, ale pani Marii nie sprzedano leku, bo... lekarka nadal protestowała i przystawiła jej na recepcie pieczątkę "Refundacja do uznania NFZ".

- Bez tego leku mogę umrzeć - mówi przez łzy pani Maria. Od rana była trzy razy w przychodni i w kilku aptekach. W jednej nawet zlitowano się nad kobietą, ale leku akurat nie było. - Dopóki nie zdobędę leku, będę chodziła co dzień na ostry dyżur na zastrzyki. Przecież inaczej grozi mi śmierć - wymyśliła kobieta.

Ciekawe, czy jej historia poruszy sumienia lekarzy i aptekarzy.

Bałagan w służbie zdrowia trwa w najlepsze. Wczoraj PiS zgłosił własną nowelizację ustawy refundacyjnej. Rządową nowelizacją zajmie się Senat już za dwa dni.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki