Joanna Mazurkiewicz: Nie zmieniłam zdania w sprawie in vitro. Jestem przeciw - POSŁUCHAJ ROZMOWY!

2010-11-05 11:45

Ze zdumieniem przeczytałam we wczorajszej "Gazecie Wyborczej" artykuł oraz rozmowę z Joanną Mazurkiewicz-Kulką, wdową po senatorze PiS, pt. "Mam dzieci z in vitro. Nie jestem przeciw."

Zaskoczenie moje było wielkie, gdyż autor tekstu powołał się na mój materiał pt. "Mam dzieci z in vitro, ale jestem przeciw". Tym samym zasugerował, że skrzywdziłam Panią Mazurkiewicz i okłamałam Czytelników.

To bardzo zabolało, gdyż w pracy nad tym delikatnym tematem starałam się być rzetelna i skrupulatnie oddać to, co pani Mazurkiewicz powiedziała. Na szczęście mam w zwyczaju nagrywać rozmowy, jakie przeprowadzam z bohaterami swoich tekstów, a ponadto miałam możliwość zadzwonić do pani Mazurkiewicz po raz kolejny.

Przeczytaj koniecznie: Joanna Mazurkiewicz: Ma dzieci dzięki in vitro i jest przeciwniczką in vitro!

Ona także była zdziwiona treścią artykułu w "GW". Przyznała, że dziennikarz zadzwonił do niej, ponieważ przeczytał mój artykuł i go nie zrozumiał. Poprosił panią Mazurkiewicz o wytłumaczenie. Jak widać tłumaczenie na nic się zdało, bo redaktor "GW" nadal nie rozumie, że choć pani Mazurkiewicz-Kulka nad życie kocha swoje dzieci poczęte metodą in vitro, osobiście jest jej przeciwna, choć nie zgadza się, by za in vitro karać więzieniem.

Gdy wczoraj rozmawiałam z panią Joanną o tekście z "GW", przyznała, że jest rozczarowana tym, że niektórzy źle interpretują jej słowa. Powiedziała także, że nie żałuje, iż podzieliła się ze mną tym, co jej na sercu leżało i nie dawało spokoju. To wyznanie pani Mazurkiewicz zdecydowanie mnie uspokoiło, bo oznacza, że nie zawiodłam jej zaufania. Mam nadzieję, że kolega z "GW" również ma czyste sumienie.

POSŁUCHAJ:

Fragment rozmowy z Joanną Mazurkiewicz-Kulką (całość słuchaj na se.pl) - Jak pani podchodzi do stosowania metody in vitro?

- Jestem przeciwnikiem in vitro.

- Skąd takie podejście?

- Jestem osobą wierzącą. Uważam, że nie można poprawiać Pana Boga, czy jak to inni mówią losu. My z mężem niestety poprawiliśmy los. A potem los okazał się dla nas bardzo brutalny. Ja mam dwóch synów, cudownych. Tylko problem polega na tym, że nie wszystkie zarodki zostały wykorzystane. Chcieliśmy wykorzystać wszystkie zarodki. Okazało się jednak, że to nie jest dobry czas. W międzyczasie umarł mój mąż, a ja zostałam z wyrzutami sumienia, że gdzieś tam są moje dzieci...

- Dzisiaj zdecydowałaby się pani na pozaustrojowe zapłodnienie?

- Nie zdecydowałabym się. (…) Zostają we mnie pytania, czy aby moje dzieci będą mogły mieć w przyszłości swoje dzieci w sposób naturalny. Czy aby będą mogły spokojnie żyć. Czy nie są obarczone jakąś wadą. To wszystko siedzi w mojej głowie i ja bez przerwy o tym myślę.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki