Klacz Basia w celu złożenia wizyty swoim właścicielom musiała sporo się natrudzić... zwierzę zmyślnie otworzyło sobie pyskiem niedomknięte drzwi i weszło po stromych schodach do domu. A potem... za nic w świecie nie chciało po nich zejść. Na pomoc wezwani zostali strażacy.
Widocznie dwuletnia kasztanka miała dosyć owsa i siana, których nie szczędził jej gospodarz, i chciała posmakować czegoś nowego. Dlatego kiedy pan Eugeniusz wyszedł rano do chlewu karmić świnie, postanowiła skorzystać z okazji, jaką były uchylone drzwi. Stopień po stopniu pokonała schodki i znalazła się w przedpokoju.
- Usłyszałam rumor w korytarzu i znajome parskanie - opowiada Helena Małek (63 l.), żona pana Eugeniusza. - Takiego gościa się nie spodziewałam - dodaje. Basia raźnym krokiem skierowała się w stronę kuchni - doskonale wiedziała, dokąd iść, bo wiele razy podchodziła już pod okno w kuchni, dostając przez nie smakowite kąski. Pan Eugeniusz próbował sam wyprowadzić klacz z domu, ale szybko okazało się, że zejście po schodach jest dla niej dużo trudniejsze niż wejście.
- Zaparła się czterema kopytami i tyle - opowiada pan Eugeniusz. - O pomoc poprosiłem strażaków. Na miejscu zjawiły się dwa zastępy. - Po zbudowaniu kładki, zakryliśmy głowę konia i wyprowadziliśmy zwierzątko na podwórko - opowiadają koledzy z OSP w Księżpolu. Basia cała i zdrowa wróciła do swej stajni. Z ciekawością i tęsknotą patrzy jednak w stronę drzwi do domu. Gospodarze na wszelki wypadek zamykają je dokładniej.
Zobacz: Tragiczna śmierć paralotniarza! Zginął podczas lądowania