Sylwia od urodzenia choruje na porażenie mózgowe. Ma niedowład nóg. Po domu porusza się albo na czworakach, albo właśnie z pomocą balkonika.
Dziewczyna mieszka z ojcem oraz mamą Krystyną (44 l.), która jest pielęgniarką. Małżeństwo jej rodziców istnieje już tylko na papierze. Tadeusz P. zamiast troskliwie zajmować się rodziną, całymi dniami bumeluje, pije, a na dodatek znęca się nad bliskimi. Dlatego jego córka i żona przeniosły się do oddzielnego pokoju, żeby nie mieć z nim zbyt wielu kontaktów. Najgorsze przyszło jednak kilka dni temu. Ojciec potwór potajemnie wyniósł z domu balkonik Sylwii. Wart 500 złotych sprzęt sprzedał starszemu mężczyźnie za 10 złotych. Potem poszedł do sklepu, kupił dwie flaszki taniego wina i je wypił.
Patrz też: Pijaczka połamała pielęgniarkę ciosem karate
Kiedy pani Krystyna wróciła z pracy i zorientowała się, że nie ma balkonika, od razu wiedziała, co się stało. Natychmiast powiadomiła policję, że jej mąż ukradł sprzęt.
- Ledwo wiążemy koniec z końcem - opowiada załamana kobieta. - On nie pracuje, ja zarabiam niewiele. Muszę się zapożyczać, żeby kupić dziecku jedzenie i mieć pieniądze na rehabilitację córki, a ten łotr robi nam coś takiego - rozpacza pani Krystyna.
Kiedy policjanci przyjechali na miejsce, Tadeusz P. stwierdził, że sprzęt owszem, zabrał, ale... nie ma zamiaru go oddawać. Na szczęście śledczy szybko ustalili, kto kupił balkonik. Po kilku dniach udało się go odzyskać. - Ona prawie z niego nie korzystała, to go wziąłem i przepiłem - mówi bez ogródek wyrodny ojciec. Za kradzież grozi mu teraz 5 lat więzienia.
Na szczęście balkonik wróci do Sylwii lada dzień. Na razie dziewczyna chodzi po domu podtrzymywana przez troskliwą mamę.
Aktualizacja 11.02.2010
Balkonik został już odzyskany przez policję i zwrócony prawowitej właścicielce.