Kobyłka, mazowieckie: Panda stanęła w ogniu - ZDJĘCIA

2010-12-07 8:58

Zaczęło iskrzyć, syczeć i dymić. Wysiadłem z samochodu i po sekundzie mój fiat panda stanął w płomieniach - opowiadał kierowca samochodu, który podczas jazdy zapalił się w Kobyłce pod Warszawą.

Choć obok przejeżdżały dziesiątki samochodów, tylko jeden kierowca zatrzymał się, by pomóc ugasić auto. W końcu pojawili się też strażacy. Mimo to z z fiata została tylko skwarka...

Feralny samochód jechał ulicą 1 Maja w podstołecznej Kobyłce. Nagle pod maską zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Z instalacji elektrycznej poleciały iskry. Zegary zaczęły wariować. Dym z palących się elementów plastikowych zaczął dusić kierowcę.

- Zatrzymałem samochód i wysiadłem. Złapałem gaśnicę i zacząłem gasić - mówił mężczyzna. Niestety, nie udało się opanować ognia. W kilkanaście sekund fiat panda zmienił się w kulę ognia. - Gdyby od razu inni kierowcy się zatrzymali i użyli gaśnic, samochód nie spłonąłby doszczętnie. Auta po prostu przejeżdżały obok. Kierowcy i pasażerowie patrzyli i nic nie zrobili - mówił rozżalony kierowca spalonego wozu.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki