Platforma może się rozpaść

2009-10-09 5:00

W związku z aferą hazardową i rekonstrukcją rządu rozpoczynamy debatę o przyszłości polskiej polityki - jaka będzie ona za rok. Dziś głos publicysty Jacka Żakowskiego.

"Super Express": - Jak w świetle afery hazardowej ocenia pan przyszłość PO i premiera Tuska?

Jacek Żakowski: - Ta afera może go zniszczyć, tak jak afera Rywina zniszczyła Millera. Ale może też wzmocnić, jeśli premierowi uda się stanąć na wysokości zadania i zostać przywódcą szeroko pojętej zmiany, inicjując jakiś ruch odnowy. Na razie Tusk znajduje się w głębokiej defensywie. Nie wykluczam też całkowitej dezintegracji Platformy. Taki był los SLD - Miller okazał się niezdolny do sprawowania przywództwa w obliczu podobnego kryzysu i pogrzebał własną karierę. Poważnym zagrożeniem jest chaos polityczny, do którego może doprowadzić afera hazardowa. Afera Rywina miała wprawdzie skutki oczyszczające, ale cenę za chaos, jaki po sobie zostawiła, płacimy do dziś.
 
A może nowe formacje przełamią dominację PO-PiS?

Żadnych szans nie daję inicjatywie Ludwika Dorna, ani partii Kazimierza Ujazdowskiego. Na chwilę pojawiły się znane twarze i na tym się skończy. Na prawicy nie ma miejsca na nową partię. PiS i Platforma to partie pokrywające się. Np. Jarosław Gowin z PO jest bardziej PiS-owski od pani Kluzik–Rostkowskiej z PiS. Inaczej jest po lewej stronie sceny politycznej. Stronnictwo Demokratyczne to ugrupowanie, które może liczyć na głosy rozczarowanych do PO, a tych będzie przybywało. Platforma rozczarowuje, a SLD jest nieestetyczne. Mówię o wyborcach, którzy z sympatią patrzą np. na Michała Boniego, a mają dość Chlebowskiego, Misiaka itd. Ten potencjalny elektorat SD może głosować na Olechowskiego, ale na Piskorskiego już nie. Zwłaszcza dziś, w powracającej atmosferze antykorupcyjnej Piskorski ze swoją przeszłością nie jest dobrym kandydatem ze względu na ogon, który się za nim ciągnie. Tak więc SD to w tej chwili wielka niewiadoma.

Czy za rok Polacy będą jeszcze żyli w kryzysie?

Wiele obiektywnych danych wskazuje na to, że przynajmniej w najbliższym półroczu czeka nas najbardziej przykra faza kryzysu. Wzrost bezrobocia sprawi, że spadnie popyt, to spowoduje spadek produkcji, i w rezultacie upadnie część firm. Każdy z tych elementów wymusi na budżecie wzrost wydatków i spadek wpływów. Teraz należy skupić się przede wszystkim na tym, jak zasilać budżet, a nie wydawać pieniądze. Dotąd czerpaliśmy korzyść z planów stabilizacyjnych w innych krajach. Tam jednak sytuacja się teraz normalizuje, a my dopiero wchodzimy w kryzys. Nasze produkty nadal tracą rynek, np. samochodowy. Rząd będzie miał problem z prowadzeniem aktywnej polityki gospodarczej. Od początku przekonywał społeczeństwo, żeby się niczym nie martwić. I teraz jest w niezręcznej sytuacji, bo jednak musi podjąć jakieś działania antykryzysowe. I opinia publiczna będzie niezadowolona. Tak oto rząd sam na siebie zastawił pułapkę. Jednak nie jest w matni – może jasno stwierdzić, że wchodzimy w kolejną fazę kryzysu, że musimy stymulować gospodarkę, a później martwić się, jak wyjść z deficytu.

Jest szansa, że do wyborów prezydenckich doczekamy się wreszcie ustawy medialnej i skończy się zamieszanie na Woronicza?

Mam nadzieję, że nową obywatelską ustawę medialną uda się uchwalić najdalej w ciągu roku. Pewne siły polityczne zapowiedziały poparcie dla tego projektu. Sytuacja w zarządzie TVP niewiele się zmieni – będą tam rządzić ludzie PiS i SLD. Ani mnie to cieszy, ani smuci. Nie są oni gorsi ani lepsi od poprzedników. Niewłaściwy jest sam system zarządzania spółką. Nie ma w nim miejsca dla bardzo zdolnych ludzi, bo wszyscy muszą być uwikłani politycznie. W związku z tym nie mogą stworzyć prawdziwych mediów publicznych.

Zabiorą nam EURO 2012? Prognozy przewidują, że w tym i przyszłym roku powstanie łącznie 100 km autostrad...

Nie jest trudno zbudować kilka stadionów. Gorzej z resztą zobowiązań. Ten rząd jest więźniem doktryny, która kończy rachunek ekonomiczny na pierwszym kroku. Autostrady nie mogą powstawać, bo rządzący widzą w niej tylko koszt. Nie wiedzą, że jak w styczniu zapłacą za autostradę, do końca roku 50 proc. tej kwoty spłynie do budżetu w formie podatków. A tak, nie ma ani autostrad, ani wpływów do budżetu. To zagrożenie nie tyle dla EURO, co dla polskiej gospodarki. Myślę, że więcej zapłacimy za tę imprezę teraz, niż gdyby pozostał na stanowisku minister Drzewiecki. Jak nie ma kota, myszy mogą chwilę poszaleć. Odwołanie ministra i niepowołanie w trybie natychmiastowym jego następcy, może być bardzo kosztowne przy tak rozbuchanym procesie inwestycyjnym, jakim jest organizacja EURO.

A takie instytucje, jak IPN, CBA - będą jeszcze istnieć?

W IPN nastąpią zmiany personalne. Dzięki wsparciu SLD będzie to zadanie dość łatwe. Mam nadzieję, że w Instytucie pracować będą rzetelni pracownicy – archiwiści, historycy, prokuratorzy nie badający zbrodni popełnionych pod Grunwaldem, ale sprawy realne, jak przeszłość PRL i wartościowe dokonania naszego społeczeństwa, które przecież nie jest tak zagenturyzowane, jak to jest powszechnie przedstawiane. Natomiast okres największej aktywności CBA już minął. Tusk mógł wyrzucić Kamińskiego dużo wcześniej. Teraz traci legitymację demokratycznego procesu dokonywania zmian w CBA. Jeśli Biuro miało zbierać kwity na polityków Platformy, to już je nazbierało. Premier usuwając Kamińskiego zapłaci gigantyczną cenę, a zyska niewiele.

A jakie perspektywy widzi pan przed polską dyplomacją?

Boję się, że nasi politycy będą prężyć muskuły przed Waszyngtonem i Moskwą, że będą wysyłać kolejne listy żądań do prezydentów światowych mocarstw. A przecież Polska jest tylko trzeciorzędnym krajem w globalnej polityce. To może prowadzić do groźnego osamotnienia. Nasze relacje z tymi państwami powinny być spokojne i racjonalne. Musimy sobie odpowiedzieć na kilka fundamentalnych pytań: czy mamy dalej rozliczać polsko-rosyjską przeszłość, czy budować relacje, które przysporzą nam szacunku, wagi, uznania. W takim duchu prowadzi rozmowy z Rosjanami Adam Rotfeld. Czy ważniejszym sojusznikiem dla nas jest Europa czy USA? Zdecydujmy się wreszcie, w której drużynie gramy.

Jacek Żakowski

Publicysta "Polityki"

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki