Polski Fritzl wypiera się gwałtów

2009-03-21 7:00

Na ten proces czekała cała Polska! Wczoraj przed sądem w Białymstoku stanął Krzysztof B. (46 l.) z Grodziska (woj. podlaskie). Niechlujnie ubranego, skutego w kajdanki zwyrodnialca na salę rozpraw doprowadzili policjanci.

Mimo że przed kilkoma miesiącami bydlak przyznał się do współżycia z własną córką i faktu, że dziewczyna urodziła dwójkę jego dzieci, to teraz dewiant z Podlasia wszystkiego się wyparł. - Jestem niewinny! Nie mam wyrzutów sumienia! - Krzysztof B. krzyczał tuż przed wejściem na salę rozpraw.

Długo wyczekiwany proces został utajniony. Nikogo to jednak nie dziwi, bo gwałcona i więziona przez Krzysztofa B. córka Alicja (22 l.), żona zwyrodnialca Teresa (44 l.) i jego synek Janek (11 l.) pierwszego dnia procesu zasiedli w sali rozpraw. To dla ich dobra sędzia Izabela Komarzewska (40 l.) zdecydowała się zamknąć drzwi przed dziennikarzami.

Cała Polska przeżyła szok, gdy we wrześniu 2008 roku wyszła na jaw cała prawda o "polskim Fritzlu". Okazało się wtedy, że Krzysztof B. ze wsi Grodzisk pod Siemiatyczami (woj. podlaskie) od wielu lat regularnie gwałcił własną córkę Alicję! Bydlak spłodził dziewczynie dwoje dzieci (pierwsze dziecko przyszło na świat, gdy miała raptem 17 lat) i zmusił ją, aby oddała je do adopcji. O wszystkim wiedziała matka Alicji, Teresa B., ale zastraszona przez zwyrodniałego męża kobieta przez kilka lat bała się przerwać gehennę swojej córki. - Przez cały ten czas byłam zastraszana przez męża. Mówił mi, że jeśli komukolwiek powiem, co się tutaj dzieje, to stracę życie - mówiła w szczerej rozmowie z "Super Expressem" Teresa B. we wrześniu 2008 r. Kobieta przyznała również, że w czasie, gdy mąż zboczeniec gwałcił jej córkę, ona oglądała telewizję, udając, że nic nie widzi.

Na szczęście w końcu, po sześciu latach makabry, Alicja i jej matka postanowiły przerwać milczenie. O brutalnych gwałtach, znęcaniu się nad rodziną i porwaniach dziewczyna opowiedziała policjantom. Krzysztof B. od razu został aresztowany i w areszcie śledczym w Hajnówce przez siedem miesięcy czekał na proces.

W piątek Krzysztof B. stanął przed Sądem Okręgowym w Białymstoku. W sali rozpraw Alicja zasiadła dokładnie naprzeciw swojego ojca potwora. Ubrana w ciemny strój, wpatrywała się tylko w podłogę. Na jej twarzy malowało się zmieszanie i wstyd. Nagabywana przez dziennikarzy dziewczyna nie wydusiła z siebie ani słowa.

Matka dziewczyny, Teresa B., przyjechała do sądu ze swoim młodszym synem, Jankiem. Oboje są świadkami w tym procesie, ale też poszkodowanymi, bowiem Krzysztof B. odpowie za znęcanie się nad rodziną. Na ławie oskarżonych w tej sprawie zasiedli także brat Krzysztofa B., Janusz oraz znajomi - Marcin B. i Tomasz C. To oni mieli pomóc zboczeńcowi w uprowadzeniu córki z domu jej narzeczonego, u którego się ukrywała, a później przyczynić się do uwięzienia dziewczyny w komórce. Potwora spod Siemiatycz broni Maciej Głębicki (32 l.), adwokat wyznaczony z urzędu. - Jeszcze nie wiem jaką przyjmę linię obrony - mówi mecenas i dodaje: - To będzie bardzo trudny proces, bo - jak wiadomo - oskarżony już w śledztwie przyznał się do współżycia ze swoją córką - przypomina adwokat. Cały proces może potrwać nawet sześć miesięcy.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki