Jak ustalili bawarscy śledczy, Grzegorz W. od 2008 roku pracował jako opiekun za granicą. Najpierw w Wielkiej Brytanii, potem w Niemczech. Usługi świadczył w domach emerytów. Zazwyczaj nagle odchodził z miejsc, w których pracował. Znikał, kiedy jego podopieczni trafiali do szpitala. Według prokuratury Grzegorz W. wstrzykiwał swoim ofiarom insulinę. Sześć osób tego nie przeżyło, kolejne sześć uratowali lekarze. Pielęgniarz okradał swoje ofiary. Znaleziono u niego np. karty kredytowe, należące do jednego z zamordowanych. W śledztwie przyznał też, że gdy podopieczny był zamożny, to przeszukiwał jego dom, w poszukiwaniu cennych przedmiotów. Zdaniem monachijskiej prokuratury, to właśnie chciwość była głównym motywem zabójstw
Grzegorz W. twierdzi, że podawał emerytom insulinę, by mogły lepiej spać. Zapewnia, że nie chciał nikomu zrobić krzywdy.
Niewykluczone, że Pielęgniarz Śmierci, jak nazywają go Niemcy, popełniał przestępstwa także na terenie Wielkiej Brytanii, gdzie wcześniej pracował.