Pomóźcie! Spalił mi się wóz-ek

2017-07-15 4:00

Cudem wyrwał się śmierci, która zaskoczyła go na drodze. Jego inwalidzkie autko zapaliło się podczas jazdy, w ostatnich sekundach zdołał z niego się wydostać.

Przez ten wypadek Łukasz Kądziołka (40 l.) z Raciborza (woj. śląskie), który od dziecka cierpi na porażenie mózgowe, jest teraz uwięziony w domu. - Proszę, pomóżcie mi być nadal samodzielnym - prosi.

Pan Łukasz mimo niedowładu górnych i dolnych kończyn ukończył Państwową Wyższą Szkołę Zawodową. Stara się normalnie żyć, nie być ciężarem dla bliskich. Ale teraz jest to niemożliwe.

Kilka dni temu podczas jazdy jego specjalny pojazd inwalidzki zaczął płonąć. - Poczułem swąd spalonych kabli, ale myślałem, że to tylko usterka - wspomina. Nagle autko stanęło w płomieniach. Inwalida ostatkiem sił wypiął się z pasów, otworzył kabinę i rzucił się do rowu. Kierowcy mijali płonącą kulę, ale żaden się nie zatrzymał. Pan Łukasz zatelefonował więc do rodziców, którzy wezwali pomoc. Szczęśliwie nic mu się nie stało, spalił sobie jedynie część włosów. - Co ja teraz zrobię? - pytał, kiedy zwęglone resztki jego wozu trafiały na lawetę.

Pojazd, którym do tej pory się poruszał, miał 23 lata i ciągle się psuł. - Chcę być samodzielny jak do tej pory. Nie marzę o nowym wozie, a o używanym, ale nawet taki kosztuje ok. 30 tys. zł. Proszę o pomoc, to moje jedyne połączenie z realnym światem - apeluje niepełnosprawny.

Jeśli chcesz pomóc panu Łukaszowi, skontaktuj się z naszą redakcją.

Tel. 225159001 lub [email protected]

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki