Przedziwny proces we Wrocławiu. Straż miejska oskarżyła kota o kradzież

2017-06-12 7:00

Najpierw po kryjomu podchodził do oczka wodnego swojego sąsiada. Następnie wyławiał z niego karasie i od razu pożerał bezbronne rybki. Później bezczelnie załatwiał potrzeby fizjologiczne i znikał...

Te wszystkie przestępstwa miał popełnić kot Lulu należący do Patryka Hałaczkiewicza z Wrocławia. Sąsiad, na którego posesji dochodziło do tych bezeceństw, powiadomił o wszystkim straż miejską.

Kiedy zapukali do drzwi właściciela podejrzanego kota, ten w imieniu zwierzęcia nie przyznał się do winy i wytknął strażnikom, że nie mają nic na jego zwierzaka. Żadnych dowodów!

- Przecież to może być sprawka innego kota. Widziałem też lisa. Może to jego trzeba oskarżyć? - zastanawia się wrocławianin.

Jednak mimo tych argumentów dzielni strażnicy nie chcieli dać za wygraną. Dlatego sprawa trafiła do Sądu Rejonowego we Wrocławiu. Kota (formalnie jego właściciela, bo polskie prawo nie daje możliwości pozywania zwierząt) o wymienione wyżej przestępstwa oskarża straż miejska.

- Rzekomo nie upilnowałem swojego zwierzęcia, bo ten przechodził sobie do sąsiada. Ale jak można upilnować kota? Poza tym to raczej nie mój zwierzak wyjadł rybki, bo panicznie boi się wody. Wierzę w jego niewinność - dodaje Hałaczkiewicz.

Wyrok poznamy pod koniec miesiąca.

Zobacz także: Avon wyrzucił z pracy chorą na raka. Internauci: HIPOKRYZJA, WSTYD!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki