To była duża akcja strażacka w Chorzowie (woj. śląskie). Palił się magazyn, w którym składowano odpady używane do produkcji paliw alternatywnych. Strażacy już opanowali ogień i trwało dogaszanie pogorzeliska, gdy jeden z nich usłyszał dziwny dźwięk. - Byłem w środku hali. Prowadziłem działania. Wtedy usłyszałem przeraźliwe miauczenie. Poszedłem za dźwiękiem. Na zewnątrz przy ścianie hali była sterta palet. To z niej dochodziło miauczenie. Ten kotek był tak mały, że trudno go było tam dostrzec. Wydobyłem go, zawinąłem w koc i przekazałem dowódcy. Był cały mokry, bardzo wystraszony. Potem wróciłem do akcji – opowiada Jacek Kucharek z Państwowej Straży Pożarnej w Chorzowie.
Kotek był już bezpieczny, ale co było z nim począć. Mariusz Strózik, dowódca, któremu przekazał kota podwładny wraz z policjantem zabezpieczającym teren akcji Wiesławem Pankiem wymyślili, by informację o kotku wrzucić na portal społecznościowy. A na razie prosto z akcji zawieźli go do chorzowskiego Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt. Kotek długo w schronisku nie przebywał. - Dzięki informacji na portalu jeszcze tego samego dnia zgłosiła się pani, która go adoptowała. Kotek został przekazany uroczyście w jej ręce po dwutygodniowej kwarantannie. Byliśmy tam obecni my i nasz znajomy policjant – mówi Kucharek.
Kotek dostał na imię Lucky. Trafił do domu Dominiki Malarz. - Na razie się do nas przyzwyczaja. Jest niezwykle sympatyczny, ale bardzo płochliwy, taki dzikusek – mówi nam pani Dominika.