Sekrety Polski Ludowej. SB szukała Bursztynowej Komnaty

2013-09-13 4:15

To miał być gigantyczny sukces Służby Bezpieczeństwa PRL. Jej funkcjonariusze chcieli przejąć gigantyczną fortunę, czyli Bursztynową Komnatę - symbol zaginionego skarbu! Z Rosji wywieźli ją Niemcy i dokładnie ukryli. Jednak ani SB, ani innym służbom nie udało się jej odnaleźć. A ostatnia osoba, która podobno wiedziała, gdzie ukryto ten gigantyczny skarb, zmarła w polskim więzieniu.

Sam rozmiar tej komnaty działa na wyobraźnię. Miała wymiary 10,5 na 11,5 metra. Od podłogi do sufitu wyłożona była tonami bałtyckiego bursztynu. Jej wartość wyceniano na około pół miliarda dolarów! Nic więc dziwnego, że w jej poszukiwania zaangażowali się funkcjonariusze SB.

Ostatnie pewne wieści o miejscu, w którym znajdowała się Bursztynowa Komnata, pochodzą z połowy 1941 roku. Niemcy wywieźli ją wtedy w skrzyniach z Carskiego Sioła do Królewca, gdzie była do 1944 roku. Wraz z zarządzeniem ewakuacji powtórnie spakowano ją do skrzyń i ukryto podobno w zamkowych podziemiach. Ale Armia Radziecka jej tam nie znalazła.

Przeczytaj koniecznie: Tajemnica śmierci Jaroszewicza. Znał tajemnice III Rzeszy- zginął

Komnaty szukały także władze PRL. W dokumentach pozostawionych przez SB przewijają się kryptonimy operacji "Jantar" oraz "Komnata". Komunistyczne służby przekonane były, że znajdą skarb! Bo w ich rękach był człowiek, który jako jeden z ostatnich widział komnatę na własne oczy.

To on ukrył skarb?

Chodzi o zarządcę Prus Wschodnich i bliskiego współpracownika Adolfa Hitlera, Ericha Kocha (†90 l.). Koch w trakcie wojny wsławił się wyjątkowym okrucieństwem. Zmuszał m.in. dzieci do wykonywania egzekucji na własnych rodzicach. Po wojnie się ukrywał, wpadł w 1949 r. i został przekazany do Polski, gdzie skazano go na karę śmierci. Wyroku jednak nie wykonano. Zamiast tego przez kolejne lata komuniści starali się wydobyć z niego, gdzie, najprawdopodobniej na jego rozkaz, ukryta została komnata.

Kary śmierci nie wykonano

W więzieniu cieszył się nadzwyczajnymi względami. Otrzymywał lepsze jedzenie, książki i czasopisma w języku niemieckim, mógł oglądać telewizję, a kiedy zachorował na raka pęcherza moczowego, załatwiono mu leczenie w najlepszej placówce. Bezpieka stosowała różne triki, by wydobyć z niego informację o skarbie. Montowano podsłuchy, podstawiano specjalnie przygotowanych gości. I choć Koch rzucał strzępki informacji, a nawet chciał osobiście uczestniczyć w poszukiwaniach, wyciągnięte od niego wskazówki nie przyczyniły się do odnalezienia komnaty.

O spotkaniu z Kochem w peerelowskim więzieniu wspominał nawet Władysław Frasyniuk. - Siedziałem wtedy w Barczewie. Kierownik penitencjarny powiedział do mnie: "Frasyniuk, nie bądź, k..., taki cwaniak, myślisz, że jesteś gwiazda filmowa? My tu mamy bardziej znanych od ciebie". Spytałem, czy tego skur..., faszystę? Nieźle. Erich Koch miał wtedy ze 100 lat. Wychodzę po trzech dniach na spacerniak, w oknie stoi jakiś starzec, woła: "Frasyniuk, k..., Solidarność kaput". Spytałem więźnia, który miał 15 lat odsiadki, kto to. Odpowiedział, że Erich Koch - wspominał Frasyniuk.

Koch zmarł w polskim więzieniu w 1986 roku. Miał 90 lat. I choć wskutek niewykonania na nim wyroku śmierci powinien zostać wypuszczony po 25 latach, komuniści nigdy nie pozwolili mu opuścić murów więzienia. A SB nie odnalazła Bursztynowej Komnaty.

Już jutro: Pewex - luksus dla wybranych

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki