Śmiercią na mecie maratonu "Biegnij, Warszawo" zajmie się prokurator

2013-10-08 3:50

Warszawscy śledczy zajęli się tragiczną śmiercią 37-letniego biegacza. Mężczyzna zasłabł na mecie niedzielnego "Biegnij, Warszawo" po przebiegnięciu 10 kilometrów. Prokuratorzy sprawdzą zabezpieczenie medyczne imprezy i kwalifikacje ratowników, które budzą wątpliwości. Choćby dlatego, że miały to być osoby po kursach, a nie zawodowi ratownicy medyczni.

Wczoraj Prokuratura Okręgowa w Warszawie ogłosiła, że przejmuje od policji śledztwo w sprawie śmierci Tomasza N. - Będzie prowadzone w stronę art. 155 Kodeksu karnego, czyli nieumyślnego spowodowania śmierci. Grozi za to kara od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia - mówi Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. - W najbliższych dniach przesłuchamy osoby bezpośrednio odpowiedzialne za udzielenie pomocy medycznej mężczyźnie - dodaje. Zlecona została też sekcja zwłok 37-latka.

Przeczytaj też: Polska seksmaratonka podbija Stany Zjednoczone

Śledczy sprawdzą, czy zabezpieczenie medyczne imprezy - przez karetki z załogami firmy Medicor i jedynie przeszkolonych w ratownictwie ratowników PCK - było dostateczne. Sprawdzą m.in. kwalifikacje osób, które próbowały pomóc Tomaszowi N. Tym bardziej że według świadków zdarzenia pozbawieni odpowiedniego sprzętu ratownicy przez 15 pierwszych minut głównie monitorowali stan mężczyzny i dzwoniąc do lekarzy, czekali na karetkę. Dopiero po 15 minutach mieli rozpocząć reanimację i znów dzwonić do lekarzy.

Przesłuchani zostaną też świadkowie, rodzina zmarłego oraz organizatorzy, z którymi nie udało nam się wczoraj skontaktować. W niedzielę zapewniali, że zabezpieczenie imprezy było prawidłowe.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki