Smoleńsk: Zatrzymywali Kaczyńskiego, żeby Putin był pierwszy?

2010-04-28 17:40

Gdy Jarosław Kaczyński jechał na miejsce katastrofy, Rosjanie robili wszystko, aby opóźnić jego podróż. Dlaczego? Jako pierwsi do Smoleńska mieli dotrzeć Władimir Putin i Donald Tusk, którzy spotkali się przy wraku Tu-154M.

Na miejsce tragedii Jarosław Kaczyński i delegacja polityków PiS jechali od białoruskiego Witebska autokarem. Lotnisko w Smoleńsku było bowiem zamknięte po katastrofie. Do granicy rosyjskiej podróż przebiegała bez problemów. Jednak za granicznym szlabanem autokar zwolnił i zaczął jechać 25 km/h.

Pytani przez polską konsul o powody zwłoki rosyjscy milicjanci, którzy konwojowali polską delegację, odpowiedzieli, że... wykonują rozkaz przełożonych, bo inny konwój ma dojechać do Smoleńska jako pierwszy.


Jaki? Członkowie delegacji PiS wspominają, jak z dużą prędkością wyprzedziła ich kolumna z... premierem Donaldem Tuskiem.

Kiedy już delegacja PiS znalazła się w Smoleńsku, kierowca autokaru zaczął kluczyć po ulicach miasta. Gdy w końcu dotarł do lotniska, delegację zatrzymano.

Politycy PiS nie mają wątpliwości: Rosjanie specjalnie wstrzymywali ich delegację, aby pierwszy na miejsce katastrofy dotarł premier Władimir Putin i spotkał się tam z premierem Tuskiem.

 

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki