Sołżenicyn nie popierał Putina

2008-08-05 4:00

Znany rosyjski dysydent wspomina zmarłego w niedzielę Aleksandra Sołżenicyna

"Super Express": - W niedzielę w wieku 90 lat zmarł Aleksander Sołżenicyn - laureat Literackiej Nagrody Nobla, uważany za jednego z najwybitniejszych twórców literatury rosyjskiej, autor m.in. "Archipelagu GUŁAG", "Jednego dnia Iwana Denisowicza", "Oddziału chorych na raka". Na czym - pana zdaniem - polega jego wielkość?

Władimir Bukowski: - Był człowiekiem, który nie tyle ujawnił - bo ujawniano to już przed nim - ale przede wszystkim przekonał Zachód, jakie są realia systemu sowieckiego. Jako pierwszy wprowadził do użycia termin GUŁAG, który na Zachodzie nie był znany.

- Jak więc to możliwe, że człowiek, który piętnował babilońską niewolę sowieckiego systemu - którego zresztą był ofiarą - po powrocie z wygnania popierał, z pozycji rosyjskiego nacjonalisty, wywodzącego się z KGB prezydenta Putina?

- Rosyjskim nacjonalistą Sołżenicyn był zawsze - ale w szerokim sensie tego słowa. Był człowiekiem głęboko wierzącym, prawosławnym. I właśnie z pozycji rosyjskiego nacjonalizmu krytykował komunizm jako system, który zniszczył Rosję. A co się tyczy Putina, to proszę nie popełniać błędu - nie można powiedzieć, żeby Sołżenicyn go popierał. W pewnym momencie pośrednio wyraził poparcie wobec jego polityki, ale wynikało to z PR-owskiej operacji Kremla - Putin przyjechał do niego, powiedział, jak to będzie podążać za jego ideałami. Sołżenicyn niestety zareagował na to nieadekwatnie. Ale proszę pamiętać, że był człowiekiem starym i mocno schorowanym. Myślę, że nie do końca był zorientowany w tej operacji. Dlatego, powtórzę, nie można twierdzić, że popierał Putina.

- Kiedy w 1974 roku został wygnany z Kraju Rad, na krótko osiadł w Szwajcarii, a następnie przez długie lata mieszkał w Stanach Zjednoczonych. Tymczasem bardzo krytycznie odnosił się do świata zachodniego. Był wrogiem komunizmu, ale nie odpowiadało mu także to, co widział na Zachodzie. Czy to nie paradoks?

- Jego życie na Zachodzie było bardzo pozorne - fizycznie, owszem, żył na Zachodzie, ale nigdy nie starał się zintegrować. Żył na odludziu, skrajnie rzadko opuszczał dom, języki obce znał w stopniu podstawowym. Nie znał zachodniego życia, a to, co z niego widział, to oczywiście nie było nazbyt atrakcyjne. No bo co widział? Telewizję, reklamy. Czyli tylko pewne aspekty tego świata, które nie mogły być dla niego pociągające. Jednak krytyczny stosunek do Zachodu nie musi oznaczać odrzucenia podstaw cywilizacji zachodniej. Ja też odnoszę się krytycznie do pewnych elementów zachodniego modelu życia. Proszę pamiętać, że jest on bardzo mocno zainfekowany lewicowymi ideami. To jest to, czego my, żyjąc w ZSRR, zupełnie nie mogliśmy pojąć. My uważaliśmy, że istnieje wyraźny podział, a on wcale nie był wyraźny - na Zachodzie zwyciężyła miękka odmiana socjaldemokracji, a w Rosji odmiana radykalna w wersji bolszewickiej. I dlatego jego krytyczny stosunek do Zachodu całkowicie rozumiem i zgadzam się z nim. Chociaż, w odróżnieniu od Sołżenicyna, udało mi się zintegrować z zachodnimi realiami.

- Jaka więc była idealna Rosja Aleksandra Sołżenicyna?

- Podstawą światopoglądu Sołżenicyna było prawosławne chrześcijaństwo. Wszystkie jego koncepcje właśnie na tym się opierały.

Władimir Bukowski

Rosyjski dysydent i opozycjonista, pisarz i obrońca praw człowieka w ZSRR. Mieszka w Wielkiej Brytanii. Ma 66 lat

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki