Stefan Niesiołowski: To ja miałem zginąć w Łodzi. Te wszystkie kule mogły być dla mnie

2010-10-27 9:25

Czy kule wystrzelone przez Ryszarda C. (62 l.) były przeznaczone dla Stefana Niesiołowskiego (66 l.)? Wczoraj okazało się, że dwie godziny przed krwawym zamachem w siedzibie PiS szaleniec pojawił się w biurze wicemarszałka Sejmu. - Miałem ogromne szczęście. Już podziękowałem Bogu za drugie życie - mówi Niesiołowski.

Ryszard C. miał odwiedzić łódzkie biuro polityka PO we wtorek, 19 października, czyli w dniu zabójstwa, między godz. 8 a 9 rano. Dotarliśmy do portiera, który pilnuje porządku w budynku. - Ten mężczyzna podszedł do mnie i spytał o pana posła Niesiołowskiego. Zachowywał się normalnie. Odpowiedziałem mu, że biuro jest jeszcze zamknięte. Wtedy zapytał mnie, gdzie mieści się siedziba PiS. Wytłumaczyłem mu. Podziękował i poszedł - opowiada nam portier.

W poniedziałek o wszystkim opowiedział Aleksandrze Woron (49 l.), dyrektor biura poselskiego wicemarszałka. Ta od razu poinformowała Niesiołowskiego i zgłosiła się do prokuratury.

Patrz też: Wszystko o Marku Rosiaku i zamachu w Łodzi

- Kiedy o wszystkim się dowiedziałem, mróz przeszedł mi po plecach. Przecież gdyby nie posiedzenie Sejmu, minąłbym się z tym człowiekiem w drzwiach. Zwykle o tej porze przychodzę do pracy. Te wszystkie kule mogły być dla mnie - mówi nam Niesiołowski. Przekonuje jednocześnie, że te informacje ośmieszają tezę Jarosława Kaczyńskiego, który od początku uważał, że to był zamach na PiS.

Tymczasem łódzka prokuratura zabezpieczyła już film z monitoringu, z kamery zamontowanej przed wejściem do kamienicy, gdzie mieści się biuro Niesiołowskiego. - Sprawdzamy też inne miejsca, w których na co dzień pracują i przebywają politycy. Nie tylko na terenie Łodzi, ale całego kraju. Szukamy odpowiedzi na pytanie, czy Ryszard C. był jeszcze gdzieś widziany - mówi Krzysztof Kopania (45 l.) z łódzkiej prokuratury Okręgowej.

Przeczytaj koniecznie: Marek Rosiak zginął przez przypadek

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki