STRZELANINA w SANOKU: Policja czekała aż ANDRZEJ B. sam się zastrzeli

2013-01-12 16:27

Policja wiedziała, z kim ma do czynienia. Andrzej B. (†32 l.) był wielokrotnie notowany, dzień wcześniej zastrzelił człowieka, potem otworzył ogień do policji... A oni wierzyli w pokojowe załatwienie sprawy i trzynaście godzin nawoływali rasowego bandytę do poddania się. Antyterroryści zdecydowali się na atak dopiero o godz. 1 w nocy z czwartku na piątek. Wtedy morderca już nie żył, jak się przypuszcza od 7 godzin. Oprócz niego w mieszkaniu znaleźli martwą Kamilę M. (†17 l.), którą prawdopodobnie wcześniej zastrzelił. Czy ta akcja to sukces policji?

Podkarpacka policja wykazała się wielką naiwnością, wierząc, że naćpany bandyta uzbrojony w broń palną po prostu wyjdzie z mieszkania, w którym się zabarykadował. Nie po tym, co zrobił - zabił człowieka i ostrzelał policjantów, którzy przyszli go zatrzymać. W czwartek komisarz Paweł Międlar, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie, pewnym tonem zapewniał:

- Zależy nam na pokojowym rozwiązaniu problemu. Chodzi przede wszystkim o bezpieczeństwo przebywającej z nim małoletniej.

Podkarpacka policja wykazała się wielką naiwnością, wierząc, że naćpany bandyta uzbrojony w broń palną po prostu wyjdzie z mieszkania, w którym się zabarykadował. Nie po tym, co zrobił – zabił człowieka i ostrzelał policjantów, którzy przyszli go zatrzymać. W czwartek komisarz Paweł Międlar, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie, pewnym tonem zapewniał:

Podkarpacka policja wykazała się wielką naiwnością, wierząc, że naćpany bandyta uzbrojony w broń palną po prostu wyjdzie z mieszkania, w którym się zabarykadował. Nie po tym, co zrobił – zabił człowieka i ostrzelał policjantów, którzy przyszli go zatrzymać. W czwartek komisarz Paweł Międlar, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie, pewnym tonem zapewniał:

– Zależy nam na pokojowym rozwiązaniu problemu. Chodzi przede wszystkim o bezpieczeństwo przebywającej z nim małoletniej.

Apele jego oraz ściągniętego z Warszawy negocjatora pozostawały bez odpowiedzi. Bo zabójca oraz jego dziewczyna... prawdopodobnie już nie żyli.
W czasie akcji trwającej niemal trzynaście godzin na sanockim osiedlu zaroiło się od policji. Dziesiątki uzbrojonych po zęby antyterrorystów, w tym oddział policyjnych komandosów z Warszawy, snajperzy i saperzy. Zbytnia przezorność? Nie, po prostu podkarpaccy policjanci doskonale wiedzieli, z kim mają do czynienia.  „Nie będzie gadał z psami” – miała przekazać zza drzwi Kamila M.
– To świr. Taki typ. On się prędzej wyhuśta (czyli powiesi) albo strzeli sobie w łeb, niż podda – mówili blokersi przyglądający się akcji. O tym musieli wiedzieć pracujący nad sprawą policjanci.
- Zabił człowieka. Strzelał do policjantów. Wie, że dwudziestkępiątkę ma jak w banku – przyznawał anonimowo jeden z policjantów. Mimo to przez cały czwartek zrobiono niewiele, żeby go jak najszybciej unieszkodliwić. Wiadomo, że policjanci przeprowadzili dokładne rozpoznanie, wiedzieli więcej o tym, co robi w mieszkaniu Andrzej B., niż morderca mógłby się spodziewać. Dlaczego nie wpuścili gazu usypiającego? Nie wtargnęli po pierwszych bezskutecznych próbach nawiązania jakiegokolwiek kontaktu?
Generał Polko (51 l.) jest wstrząśnięty nieudolnością zarządzających akcją. Jego zdaniem bardzo późno zakręcono gaz w budynku, przez co istniała możliwość, że bandyta wysadzi pół bloku w powietrze. Nie wyłączono też prądu, przez co bandyta mógł w telewizji obserwować rozstawienie policjantów i podjęte działania.
– Jeżeli pospolity bandyta z bronią w ręce na tak długi czas może paraliżować dużą część miasta, zresztą chaotycznie ewakuowaną, to strach pomyśleć, co by się stało, gdyby na jego miejscu był Brunon K. z jakąś niespodzianką – kwituje Polko. Mieszkańcy Sanoka i pobliskiego Leska, skąd pochodziła cała trójka, wciąż są w szoku.
– Szkoda dziewczyny. On zaś niech smaży się w piekle – mówi matka zabitego przez Andrzeja B. Krystiana L. (†29 l.).

Przebieg wydarzeń:

ŚRODA

7:06 - Zgłoszenie na policji znalezienia zwłok Krystiana L. (†29 l.) we wsi Międzybrodzie. Miał ranę postrzałową głowy i piersi.

10:06 - Ruszają poszukiwania zabójcy.

CZWARTEK

12:00 - Policja ustaliła, że za zabójstwem Krystiana L. stoi Andrzej B. (†32 l.) znany policji kryminalista. Jadą go zatrzymać.

12:35. - Pod blokiem podejrzanego przy ulicy Cegielnianej w Sanoku. Z okna mieszkania na trzecim pietrze padają cztery strzały w kierunku nieoznakowanego radiowozu. Bandyta razem kochanką Kamilą M. barykaduje się w mieszkaniu.

15:09 - Do Sanoka docierają antyterroryści z Warszawy.

17:24 - Negocjatorzy próbują skontaktować się z Andrzejem B. i nakłonić go do poddania się. Bez skutku.

20:07 - Policja za pomocą mediów prosi bandytę, aby nawiązał kontakt z negocjatorami. Brak jest jednak jakiegokolwiek odzewu. Sąsiedzi słyszą dobiegające z mieszkania Andrzeja B. stłumione, prawdopodobnie strzały. Wtedy zabójca mógł zabić narzeczoną i siebie.

PIĄTEK

1:46 - Rozlega się huk. Policyjni antyterroryści rozpoczynają szturm.

2:00 - Policja informuje, że w mieszkaniu znaleziono zwłoki dwóch osób.

8:13 - W bloku prowadzone są oględziny. Z mieszkania wynoszone są zwłoki bandyty i jego 17-letniej dziewczyny.

14:34 - Prokuratura informuje, że Andrzej B. i 17-letnia dziewczyna mieli rany postrzałowe głowy. Śledczy nie podają jednak, czy było to samobójstwo, czy najpierw bandyta zabił dziewczynę...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki