Sylwia zamarzła w drodze do domu. 25-latka wracała z dyskoteki, nie wiadomo, jak znalazła się na odludziu

2016-01-29 3:00

W bluzce z krótkimi rękawami leżała w śniegu przy 15-stopniowym mrozie. Sylwię Tobotę (+25 l.) z Dzięciołów (woj. mazowieckie) znaleziono zaledwie 2 kilometry od domu. Młoda kobieta wracała z dyskoteki. Nie wiadomo, jak i dlaczego rozebrana znalazła się na polu. Nie przeżyła skrajnego wychłodzenia. - Ktoś pewnie dosypał jej jakiegoś narkotyku, zgwałcił i wyrzucił z samochodu - mówi z płaczem Mirosława Tobota (51 l.), matka zmarłej.

W przeddzień śmierci Sylwia wybrała się z koleżanką i jej znajomymi do jednej z siedleckich dyskotek. Kiedy nie wróciła, następnego dnia rankiem zaczęła jej szukać rodzina. Powiadomiono policję i straż pożarną. Na leżącą w polu 25-latkę natknął się mieszkaniec sąsiedniej miejscowości. Zamarzniętą kobietę przewieziono do szpitala, ale jej reanimacja nie przyniosła rezultatów.

Rodzina nie wierzy w to, że Sylwia mogła z własnej woli wysiąść z samochodu w samej bluzce i iść do domu polami na skróty. - Ona nigdy nie piła alkoholu. Nie wspomnę o narkotykach, którym była przeciwna - mówi matka 25-latki. - Dowiedzieliśmy się, że ktoś przywiózł córkę do sąsiedniej miejscowości. Serce podpowiada mi, że Sylwia padła ofiarą bandziorów, którzy ją wykorzystali i porzucili na pewną śmierć - dodaje Jarosław Tobota (53 l.).

Okoliczności śmierci Sylwii wyjaśnia policja. - Nie stwierdziliśmy w zdarzeniu udziału osób trzecich. Będziemy jednak prowadzić postępowanie w kierunku ujawnienia osób, które mogły narazić kobietę na utratę życia lub zdrowia - mówi asp. Tomasz Zozula z komendy w Łosicach.

Policja i rodzina Sylwii proszą o kontakt ludzi, którzy widzieli 25-latkę w ostatnich godzinach jej życia.

ZOBACZ: Groza! Rosyjska modelka mordowała RAJSTOPAMI!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki