Ksiądz Łukasz nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Przemknął w towarzystwie swego adwokata do sali sądowej. Choć proces obywa się za zamkniętymi drzwiami, wiadomo że duchowny przyznał się do wszystkiego i wyraził skruchę.
Przed sąd zaprowadziły go wydarzenia w chorwackim Splicie. Ksiądz Łukasz wybrał się tam w 2017 r. Jednak ani plaże, ani pałac Dioklecjana nie ekscytowały go tak bardzo, jak podglądanie nieletnich dziewczynek. Wpadł w jednym z centrów handlowych, kiedy to mierząca sukienkę w przymierzalni nastolatka zauważyła wsunięty z sąsiedniej kabiny but księdza z zamocowaną na nim kamerką. Powiedziała o tym rodzicom, a ci nie patyczkowali się z podglądaczem. Zrozumienia dla niego nie mieli także wezwani na miejsce policjanci, zwłaszcza że w laptopie i telefonie duchownego znaleźli kilkadziesiąt zboczonych nagrań.
Potem do akcji wkroczyli polscy śledczy. W mieszkaniu wikarego znaleźli miniaturowe kamery, komputery i dyski, na których znajdowało się siedem filmów i ponad 250 zdjęć o charakterze pornograficznym z nieletnimi. Odkryli, że w Zamościu ksiądz zaspokajał swoje chore żądze w galerii „Twierdza”, a także podczas wyjazdów z młodzieżą z Ruchu Światło-Życie.
Ksiądz Łukasz został odsunięty od pracy z dziećmi i przeniesiony do innej parafii. Chciał dobrowolnie poddać się karze trzech lat więzienia w zawieszeniu na trzy lata, jednak prokuratura wycofała się z tych ustaleń i duchowny stanął przed sądem. Grozi do 5 lat więzienia.