Tajemnicza śmierć hodowcy indyków

2014-11-14 3:00

Jaka mroczna tajemnica kryje się za śmiercią Mirosława Mamcarza, 49-letniego hodowcy drobiu z Krzeska? To pytanie od pięciu dni dręczy mieszkańców tej mazowieckiej wsi. Bo jeśli to było zabójstwo, to jego sprawca jest na wolności. I w każdej chwili znów może zaatakować.

- Wiem, że ktoś pomógł Mirkowi umrzeć - mówi jego ojciec, Edward Mamcarz (81 l.). - Zdrowy był chłop, twardy, na nic nie chorował. I co, przekręcił się, bo Bóg tak chciał? - mężczyzna wznosi oczy do nieba. To on późną nocą znalazł zwłoki syna. Leżały na progu garażu. Skąd się tam wzięły?

- Wcześniej przed domem kręcili się jacyś ludzie. Weszli na podwórko, a potem do garażu. Mówili coś cicho, a po chwili ulotnili się samochodem - opowiada pan Edward. Najpierw pomyślał, że to Mirek krząta się po obejściu i karmi swoje ptactwo. - Ale kiedy nie wracał, wyszedłem na podwórko. Drzwi garażu był uchylone. Zobaczyłem nogi Mirka wystające za próg...

Czytaj: Nastolatek SKATOWAŁ psa! A teraz zasłania się chorobą psychiczną?!

Mężczyzna jest pewien, że to ludzie, których słyszał w nocy, podrzucili do garażu zwłoki syna.

- Sprawdzamy wszystkie wątki - mówi Krystyna Gołąbek z Prokuratury Okręgowej w Siedlcach. - Więcej będzie wiadomo po sekcji zwłok...

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki