Tak żegnaliśmy Pasterza

2005-04-06 14:13

Jan Paweł II kochał i tych małych, i tych dużych. Ojciec Święty odszedł, ale wczoraj na warszawskim pl. Piłsudskiego maluchy i dorośli pokazali, że ich miłość do papieża jest i będzie wieczna. Ponad 200 tys. wiernych żegnało naszego Wielkiego Rodaka. Były łzy, żałobny śpiew. Ludzie mdleli...

"Totus Tuus" (Cały Twój), "Szukałeś nas, a my przyszliśmy do Ciebie", "W pamięci na zawsze Ojcze Nasz" - transparenty takiej treści powiewały nad głowami ludzi, którzy szczelnie wypełnili plac i okoliczne ulice. Jedni ze spuszczonymi głowami modlili się w skupieniu, drudzy wręcz przeciwnie - uśmiechali się, ciesząc się, że wspólnie mogą oddać hołd papieżowi.

Modlili się i śpiewali

Tak jak młodzież spod Warszawy, która w Ogrodzie Saskim usadowiła się z gitarami i bębenkami na trawie. - Jan Paweł II nie chciałby, żebyśmy byli smutni, kochał młodzież i na pewno cieszyłby się widząc nas radujących się - powiedział nam 18-letni Konrad Bąk. Ze znajomymi przyszli na plac dwie godziny wcześniej, atmosferę przed mszą rozgrzewali piosenkami. - Różnymi, wybraliśmy takie, których przekaz wiązał się z tym, co głosił papież - wyznała nam Karolina Bąk (17 l.). - Cieszymy się, że tu jesteśmy, ale zostaje żal, że już go nie zobaczymy... - dodał Sebastian Bunia-Pawłowski (22 l.).

Na placu dominowały czarne ubrania, a także flagi Polski i Watykanu przybrane kirem. Obok siebie stali zamyśleni kibice warszawskich klubów - Legii i Polonii. Przez tłum wiernych ciężko było się przecisnąć. Niektórzy siedzieli na składanych turystycznych stołeczkach przyniesionych z domu, inni na kamieniach, trawie. Harcerze w kubkach podawali wodę. Nie wszyscy jednak wytrzymywali z emocji. W trakcie uroczystości pomocy lekarskiej potrzebowało 180 osób, 24 trafiło do placówek medycznych.

Spłynęła sama dobroć

Najlepiej mszę zniosły chyba małe dzieci - spały w wózkach. Ale 4-letnia Klaudia Debert z dumą siedziała na barana u swojego brata Huberta. Klaskała w dłonie i z uwagą przyglądała się wiernym. Pierwszy raz w życiu widziała naraz tylu ludzi.

Po mszy autobusy i tramwaje w stolicy przeżywały prawdziwe oblężenie. Kierowcy na kilka godzin utknęli w korkach. Nie było jednak trąbienia i wyzwisk. Wszyscy przygotowani byli na to, że ulice zaleje fala ludzi.

Wierni opowiadają sobie taką anegdotę: "Czym różni się papież od Boga?". Tym, że Bóg jest wszędzie, a papież już wszędzie był... Wczoraj to my wszyscy przyszliśmy do ukochanego Papy.

Pokazał, że warto kochać ludzi

- Modlimy się za Jana Pawła II, dziękując Bogu za wszystkie dobrodziejstwa, które podarował nam Ojciec Święty: za jego naukę, za świadectwo pięknego życia i trwania na posterunku do końca - mówił prymas Józef Glemp podczas żałobnej mszy na placu Piłsudskiego w Warszawie.

Prymas Glemp przypomniał, że Jan Paweł II "aż do krzyża kochał Chrystusa". - Kochał też Polskę i przez tę miłość, a może dzięki niej, obejmował wszystkie kraje - podkreślił, nazywając papieża Wielkim Obywatelem Świata.

- Styl, w jakim świat i ojczyzna nasza przeżywają przez tych kilka dni chorobę i śmierć Jana Pawła II, mówią nam wszystkim, że warto ufać, warto kochać ludzi (...) - mówił przewodniczący Konferencji Episkopatu abp Józef Michalik, nagrodzony brawami.

W mszy uczestniczyli przedstawiciele najwyższych władz państwowych.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki