Rodzina Paulinki nie ma wątpliwości: - Ten bydlak powinien zawisnąć na suchej gałęzi. I to jak najwyżej - mówi oburzona Justyna Oleksiak (32 l.), matka dziewczyny. - Zarzut spowodowania wypadku, który usłyszał ten potwór, to jawna kpina. On chciał je zabić - Oleksiakowie nie mają wątpliwości.
Wczoraj opisaliśmy, jak Łukasz N. (23 l.) z Gągławek (woj. warmińsko-mazurskie) ruszył swoim zdezelowanym maluchem na dwie nastoletnie rowerzystki. Specjalnie przejechał Paulinkę i ciągnął ją po drodze. Potem zaczął ścigać Ewelinę. Dziewczynce cudem udało się ujść z życiem.
Kiedy Łukasz N. uciekł z miejsca zbrodni, Paulinka ze zwisającą, zerwaną z twarzy skórą, wyrwanym do kości mięsem z pleców i oderwaną piętą nadludzkim wysiłkiem podniosła się i poszła szukać ratunku.
Gdyby nie rodzina dziewczynki, Łukasz N. do dziś chodziłby na wolności. To Oleksiakowie podali policji jego dane, a potem namierzyli jego kryjówkę. Mimo takiej pomocy, policja nie potrafiła go zatrzymać. Zwyrodnialec dobrze wiedział, że jeśli wpadnie w ręce rodziny nastolatki, to nie będzie dla niego litości. Tylko dlatego po dwóch dniach sam się zgłosił na komisariat.
Ale na tym nie koniec rażących niedopatrzeń stróżów prawa. Malucha, którym Łukasz N. próbował zabić dziewczyny, odkryli w lesie reporterzy "Super Expressu", którzy wraz z rodziną Oleksiaków przeczesywali okolicę. - Policja nawet nie zabezpieczyła podartych ubrań Paulinki - dodaje matka.
Najgorsze jest jednak to, że brutalną próbę zabójstwa prokuratura potraktowała jak zwykły wypadek. Jeśli zarzuty nie zostaną zmienione, to Łukaszowi N. za spowodowanie wypadku będzie grozić śmiesznie niska kara 12 lat więzienia. A powinien gnić w więzieniu do końca swych dni. Jego ofiara, Paulinka, w ciężkim stanie przebywa w szpitalu.