Tryńcza. Strażak UJAWNIA szczegóły akcji w rzece

2018-01-07 17:14

Tragiczny wypadek w Tryńczy, w którym zginęły trzy koleżanki oraz ich dwaj koledzy, zszokował całą Polskę. Dramat miał miejsce 25 grudnia, kiedy z niejasnych przyczyn, tico, którym podróżowali znajomi wpadł do rzeki. O szczegółach akcji poszukiwawczej opowiedział jeden ze strażaków, który pracował bezpośrednio na miejscu wypadku.

Przypomnijmy - Po raz ostatni, Anna, Dominika, Klaudia oraz ich dwaj koledzy, Sławomir i Bogusław, byli widziani 25 grudnia. Jednak dopiero 27 grudnia oficjalnie zaginionych znajomych zaczęła szukać policja oraz straż pożarna. Prawda okazała się być przerażająca: samochód z pięcioma ciałami odnaleziono w piątek, 29 grudnia. Ze wstępnych ustaleń wynika, że cała piątka zginęła w wyniku utopienia. Ich pogrzeby odbyły się w zeszłym tygodniu w Tryńczy.

O akcji poszukiwawczej opowiedział jeden ze strażaków, który pracował od samego początku na miejscu wypadku. - Bardzo dokładnie pamiętam ten dzień. W piątek rano po przejęciu służby mieliśmy czas na śniadanie. Przeglądając Internet natrafiłem na artykuł o akcji poszukiwawczej trzech nastolatek z Tryńczy. Niedługo potem zostaliśmy zadysponowani do poszukiwań przy użyciu sonaru. To miały być standardowe poszukiwania. Nie wiedzieliśmy czego mamy się spodziewać - opisał w Kurierze Lubelskim strażak.

Jak dodał:

- Nigdy bym nie przypuszczałem, że na początku swojej służby będę uczestniczył w takiej akcji. Takie historie pisze jednak życie, więc starając się o przyjęcie do straży zawsze trzeba mieć to z tyłu głowy i być gotowym na wszystko. Były tam całe rodziny, nawet z małymi dziećmi. Wydaje mi się, że najmłodszym powinno się oszczędzić takich widoków - powiedział.

Sprawdź: Zaginięcie nastolatek z Tryńczy. REKONSTRUKCJA ZDARZEŃ

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki