Umarł król Kasprowego

2009-02-09 8:00

Jeśli są ludzie, do których śmierć nie pasuje, to z pewnością zaliczał się do nich Jan Bachleda-Curuś. Młodszy brat sławniejszego i starszego o 4 lata Andrzeja "Ałusia" Bachledy był uosobieniem żywotności i wesołości.

Ten znakomity narciarz aż 18 razy zdobywał tytuły mistrza Polski we wszystkich konkurencjach alpejskich. Znawcy narciarstwa mówili, że talentem sportowym przewyższał swojego brata. "Ałuś" był jednak systematyczny w pracy i konsekwentny.

A Jasiek był królem życia i królem Kasprowego, którego zbocza stanowiły dla niego "środowisko naturalne". Nie potrafił zmusić się do solidnych treningów - więc Andrzej miał dwa medale mistrzostw świata, a Jan... satysfakcję, że kiedyś w slalomie równoległym pokonał najlepszego wówczas alpejczyka na świecie Ingemara Stenmarka. Ale nie mniejszą miał z wygrania zakładu, że na jednej narcie zjedzie z Kasprowego i wyprzedzi dwóch znajomych narciarzy, którzy jechali normalnie na dwóch. Jan Bachleda marzył, że kiedyś jego ukochana góra stanie się "narciarską Mekką" i przez wiele lat ostro o to walczył z Parkiem Tatrzańskim.

Jan zmarł nagle, nie kończąc 58. roku życia. Śmierci syna nie wytrzymało serce Andrzeja Bachledy seniora. 85-letni śpiewak skończył życie dzień później.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki