Wielki sukces "Super Expressu": Chora na raka dostanie terapię niestandardową

2010-02-24 5:45

Codziennie chcielibyśmy pisać o takich rzeczach. Dzięki naszej publikacji udało się ocalić życie pani Krystyny Grudzień (55 l.) z Suchej (woj. zachodniopomorskie). Kobieta jest ciężko chora na raka, jednak bezduszni urzędnicy NFZ odmówili jej sfinansowania niestandardowej chemioterapii lekiem Torisel.

Wydawało się, że na kobietę został wydany wyrok śmierci. Jednak po naszym tekście do akcji wkroczył Andrzej Kondaszewski (55 l.), dyrektor szpitala w Koszalinie, który postanowił leczyć kobietę bez zgody NFZ!

Przeczytaj koniecznie: Zachodniopomorskie: Przez NFZ w piątek zacznę umierać

Dramat pani Krystyny wstrząsnął całym krajem. W miniony piątek mijał termin podania jej kolejnej dawki leku Torisel, jedynego, który mógłby jej pomóc. Niestety, kobieta wiedziała, że nie dane jej będzie żyć. NFZ uznał, że nie będzie finansował niestandardowego leku. O tym, żeby sama kupiła kosztujące ok. 27 tys. zł lekarstwa, nie było nawet co marzyć. Wydawało się, że już nikt i nic nie będzie w stanie jej pomóc.


Ale wszystko zmieniło się, kiedy w połowie zeszłego tygodnia opisaliśmy beznadzieją sytuację pani Krystyny. Wzruszony tym tekstem dyrektor koszalińskiego szpitala postanowił działać. Dyrektor Andrzej Kondaszewski w pierwszej kolejności jest jednak lekarzem. Pamięta o przysiędze, którą złożył i wie, że nie godzi się odwrócić plecami od cierpiącego.

Przeczytaj koniecznie: NFZ chce leczyć tylko zdrowych

Czasu było bardzo mało. Doktor Kondaszewski doskonale widział, że nie będzie w stanie na czas - do piątku - zdobyć odpowiedniej dawki leku. Na szczęście testy wykazały, że jest jeszcze czas, że parodniowa zwłoka nie zaszkodzi pani Krystynie. I wczoraj nad ranem powstrzymująca łzy wzruszenia pacjentka przyjechała do szpitala, gdzie podano jej dawkę życiodajnego leku.


- Podjąłem decyzję o kupnie tego leku z pieniędzy szpitala, bo jestem przede wszystkim lekarzem. Nie mogłem postąpić inaczej. To byłoby nieludzkie. Będziemy pacjentkę leczyć tak długo, jak będzie to potrzebne - zapewniał dyrektor Kondaszewski.

Kiedy pani Krystyna wychodziła ze szpitala, była po raz pierwszy od dawna szczęśliwa i spokojna o swoją przyszłość. - Do końca nie wierzyłam, że to wszystko prawda. Że dostanę ten lek. Dziękuję za ocalenie! Odzyskałam chęć do życia i wiarę w ludzi - mówiła przez łzy.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki