Warmińsko-mazurskie. Ktoś nam ukradł 80 uli

2016-04-28 7:15

Sprawców musiało być co najmniej dwóch. Musieli mieć duży samochód, bo na byle dostawczaka nie załadowaliby 80 uli. - I musieli się znać na rzeczy, bo nie bali się porwać żywego, brzęczącego ładunku - mówi Józef Kołodziejski (78 l.) z Mogiłowa koło Nidzicy (woj. warmińsko-mazurskie), któremu złodzieje pszczół zrabowali hodowlany dorobek życia.

Państwo Kołodziejscy hodują pszczoły od ponad 30 lat. To nie tylko miłość ich życia, ale także główne źródło utrzymania, odkąd pan Józef przeszedł na rentę. - Jestem z zawodu stolarzem, własnoręcznie robiłem te ule - opowiada. - Pszczoły traktowałem jak członków rodziny. Opiekowałem się, dokarmiałem zimą. Kąsały mnie czasem, ale ich nie dymiłem, żeby nie stresować. Teraz wszystko przepadło. Nie wiem, co mam robić - załamuje ręce.

Jego żona Irena (77 l.) też jest wstrząśnięta kradzieżą. Często pomagała mężowi przy pszczołach i wie, jak wiele one dla niego znaczyły. - Mąż jest chory na serce. Boję się, że coś mu się stanie. Kompletnie się załamał - mówi pani Irena.

O kradzieży Kołodziejscy zawiadomili policję z Nidzicy. Wartość uli wycenili na około 35 tysięcy złotych. - Ale tak naprawdę strata jest niewyobrażalna, bo dzisiaj pszczoły są bezcenne. Wiele pasiek zdziesiątkowały choroby - mówią Kołodziejscy. - Policja nas pociesza, że jest na tropie sprawców, ale pszczoła do pszczoły podobna. Jeśli to zrobił jakiś hodowca, trudno będzie mu coś udowodnić.

Zobacz także: W kolekcji klocków dla dzieci żołnierzyk... NKWD!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki