Córka Wassermanna: Przeniesienie krzyża było haniebne

2010-09-16 12:15

Obrońcy krzyża są oburzeni sposobem w jaki Kancelaria Prezydenta zabrała krzyż do kaplicy siedziby głowy państwa. Nie było żadnego porozumienia, rozmów, a przy demontowaniu krzyża zabrakło przedstawicieli Kościoła. Zszokowana przeniesieniem krzyża jest także Małgorzata Wassermann, córka tragicznie zmarłego pod Smoleńskiem posła PiS, Zbigniewa Wassermanna.

Przed Pałacem Prezydenckim przybywa demonstrantów, którzy nie mogą się pogodzić z faktem, że symbol katastrofy smoleńskiej został usunięty z chodnika na Krakowskim Przedmieściu. Szef Kancelarii Prezydenta, Jacek Michałowski potwierdził, że krzyż zabrano do kaplicy i ustawiono tuż przy tablicy upamiętaniającej śp. Pierwszą Parę i zmarłych pracowników Kancelarii.

Nie było żadnych uroczystości, przemówień, konsultacji z samozwańczymi obrońcami krzyża. Zabrakło księdza, który poświęciłby krzyż na drodze do Pałacu. Jak podkreśla Michałowski była to "niezależna decyzja Kancelarii".

Przeczytaj koniecznie: Gdzie jest krzyż? Krzyż zniknął sprzed Pałacu Prezydenckiego

Oburzenia sposobem w jaki zabrano krzyż nie kryje Małgorzata Wasseramann, córka posła PiS.

- Jestem w tak dużym szoku, że aż trudno mi zebrać myśli. To, co się stało jest haniebne - mówiła w rozmowie z tvn24.

- Podstępnie, pod osłoną nocy, bez dialogu. Tak się nie zabiera krzyża - stwierdziła Małgorzata Wassermann. Dodała też, że usunięcie krzyża pokazało, iż państwo na siłę stosuje rozwiązania, nie licząc się z opinią społeczną.

- My niczego nie chcemy. Tylko ten jeden krzyż, który został postawiony w zrywie serc, w czasie największej żałoby - obwieściła, podkreślając, że nie potrzeba innych symboli upamiętniających katastrofę. 

Zdaniem córki posła PiS władza wywołała konflikt o krzyż, by odwrócić uwagę od smoleńskiego śledztwa.

Patrz też: Małgorzata Wassermann: Wierzę, że mój ojciec żyje gdzieś w Rosji

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki