Pani Joanna to atrakcyjna kobieta. Z Tomaszem D. znała się od dziecka. Mieszkali w tej samej wsi pod Włocławkiem. Blisko dwadzieścia lat temu wzięli ślub i wszystko układało się jak najlepiej. - Był przystojny, zaradny. Dom postawił. Żyło się nam dobrze - wspomina kobieta
Jednak kilka lat temu Tomasz zaczął dręczyć kobietę, która go kochała. Bił i poniżał ją. Najbardziej lubił przywiązywać Joannę do smyczy. Prowadzał ją wtedy jak psa. Interweniowała policja. W końcu sprawa trafiła do sądu. W kwietniu ubiegłego roku wylądował w więzieniu za znęcanie się nad żoną.
- Za kratkami zaczął do mnie pisać takie listy miłosne, że wycofałam pozew o rozwód. Pisał, że mnie kocha i żyć beze mnie nie może. A ja uwierzyłam... Jeździłam do niego na widzenia - opisuje kobieta. W ubiegłym tygodniu Tomasz D. dostał cztery dni przepustki za dobre sprawowanie.
Tomasz D. chciał utopić żonę w Wiśle
- Pojechałam po niego. Przywiozłam do domu. Wszedł do środka i oszalał. To był koszmar. Byłam pewna, że mnie zabije - mówi szlochając Joanna D.
Tomasz D. bił ją i kopał. Zacisnął na szyi smycz. Wrzucił żonę do bagażnika auta. Zapowiedział jej, że skończy tak jak ksiądz Popiełuszko. Na szczęście kobieta wykorzystała chwilę nieuwagi brutala. Wypchnęła tylne siedzenie, wydostała się z bagażnika i uciekła.
Tomasz D. trafił za kratki. - Już nigdy nie dam się nabrać na jego piękne słowa. Niech moja historia będzie przestrogą dla innych kobiet - mówi pani Joanna.