Wolność służy Adamowi Z.

2017-03-22 3:00

Ledwo rozpoznaliśmy wczoraj w sądzie Adama Z. (24 l.) oskarżonego o zabójstwo Ewy Tylman (+26 l.). Kiedy miesiąc temu wychodził na wolność, był blady, osłabiony i wychudzony jak kościotrup. Po miesiącu na wolności pojawił się w sądzie odżywiony i wystrojony. A rodzina zgodnie broniła go i przekonywała, że nie zabił pięknej poznanianki.

Czy faktycznie ten młody mężczyzna jest niewinny - to musi ustalić sąd. A trzeba przyznać, że choć do końca procesu jeszcze długa droga, to jest coraz więcej wątpliwości. Sąd sam przyznał, że jest gotów zmienić Adamowi Z. kwalifikację z morderstwa na nieudzielenie pomocy. Z tych samych powodów został wypuszczony z aresztu i w rodzinnej miejscowości czeka na wyrok. Wczoraj stawił się na ławie oskarżonych. I słuchał jak członkowie jego rodziny przekonują, że nie wepchnął do Warty swojej przyjaciółki.

Zeznawali między innymi siostry i szwagier Adama Z. To z nimi mężczyzna kontaktował się zaraz po feralnej imprezie. Czyli pijackiej nocy, po której Ewa Tylman zaginęła, by po ośmiu miesiącach zostać wyłowiona z rzeki.

- Zadzwonił do nas z prośbą o kontakt do radcy prawnego, bo jest ostatnią osobą, która widziała Ewę żywą i może być w tej sprawie podejrzany - mówił Sławomir M. (31 l.), mąż jednej z sióstr mężczyzny.

- Adam ostatnie, co pamięta, to upadek z Ewą - zeznawała Ewa M. (28 l.), siostra Adama. - Po całej sprawie był smutny, płakał. Sam zastanawiał się, co się stało z Ewą - przekonywała druga siostra.

Jednej nocy, zaraz po zaginięciu Ewy Tylman, Adam Z. miał koszmary senne. "Nie zabiłem jej, nie zabiłem" - krzyczał przez sen. - Płakał przez sen wtulony w poduszkę - mówiła przed sądem Katarzyna B.

Zobacz: Proces w sprawie śmierci Ewy Tylman. Co wiemy po 4. rozprawie? [ZDJĘCIA] ZAPIS RELACJI NA ŻYWO

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki