- Szanse mamy naprawdę spore, bo nam się lepiej gra z silnymi rywalami niż ze słabeuszami - zauważa były zawodnik Borussii Moenchengladbach, Wolfsburga i Aue. "Jusko" nie przejmuje się nawet tym, że nigdy z Niemcami nie wygraliśmy.
- Kiedyś trzeba przełamać złą passę, a zresztąÉ O czym my mówimy? Mało to razy pokonaliśmy NRD!? - uśmiecha się Juskowiak. Były reprezentant Polski znajduje więcej argumentów na udowodnienie tezy, że z Niemcami możemy wygrać.
- Po pierwsze: to na nich będzie presja. Po drugie: Niemcy prawie zawsze tracą bramki na początku meczu. Wystarczy strzelić, a potem możemy robić coś, w czym jesteśmy dobrzy - bronić się i kontrować - wylicza Juskowiak.
Przedstawiamy cztery polskie szanse
1. Bramkarz się sypie
Juskowiak: Już dwa lata temu mówiłem, że Jens Lehmann jest najsłabszym punktem drużyny. Jest chimeryczny, co i rusz się potyka. W Arsenalu już się na nim poznali, nie chcą go w Londynie i prawdopodobnie zimą wróci do ligi niemieckiej, ale nie sądzę, żeby mu to pomogło. Musimy tylko dać mu szansę do popełnienia błędu. Bo kiedy graliśmy w mistrzostwach świata z Niemcami, właściwie nie oddawaliśmy strzałów, a wtedy to nawet Lehmanna trudno jest pokonać.
2. Poldiemu zadrży noga
Juskowiak: Problemem Niemców może być to, że w ich ataku grająÉ Polacy. Niby Podolski i Klose zapewniają, że im w meczu z Polską noga nie zadrży, ale przypomnijmy sobie ostatni mundial. "Poldi"i Klose marnowali w spotkaniu z nami takie sytuacje, które w rywalizacji z innymi przeciwnikami wykorzystują z taką regularnością, z jaką w zakładzie Volkswagena schodzą auta z taśmy. Ale jakoś Boruca nie byli w stanie przechytrzyćÉ
3. Nasi coś udowodnią
Juskowiak: Mamy w naszej reprezentacji piłkarzy, którzy mają z Niemcami rachunki do wyrównania. Ebi Smolarek był w Dortmundzie niedoceniany. Kiedy Borussii nie szło, to on ratował zespół, ale najwyraźniej Niemcy nie chcieli robić z Ebiego gwiazdy. Woleli promować Jana Kollera, a Smolarka - nie zważając na jego zasługi - chowali w kąt. Z kolei Jacek Krzynówek miał pecha. Trafił w Wolfsburgu na Magatha, a ten woli ciągle kogoś kupować, niż postawić na "Krzynka".
4. Będzie nas więcej
Juskowiak: Teoretycznie i nasza, i niemiecka federacja dostaną taką samą pulę biletów. Niemcy nawet narzekają, że stadion w Klagenfurcie jest za mały, bo oni to by mogli rozprowadzić dwa razy tyle biletów. Ale nie wiedzą o tym, że na te "ich" bilety już czekają Polacy mieszkający w Niemczech. Bo w końcu Polak jest obrotny i zawsze jakoś bilet skombinuje. A nawet, gdyby jakimś cudem Niemców było na stadionie więcej, to jestem pewien, że i tak my będziemy głośniejsi.