To największy skok, jakiego wnuczkowa mafia dokonała w ciągu dekady swojej działalności. W poniedziałek u starszego małżeństwa z warszawskiego Bemowa zadzwonił telefon stacjonarny. Ktoś podający się za ich kuzyna prosił o pożyczkę, ale połączenie niemal natychmiast zostało przerwane. Chwilę później zadzwonił funkcjonariusz z Centralnego Biura Śledczego.
Powiedział 68-letniemu emerytowi, że przed chwilą dzwonił do niego oszust z wnuczkowej mafii i będzie próbował okraść go ze wszystkich oszczędności. "Policjant" wmówił seniorowi, że musi iść na współpracę z kryminalnymi.
Zadanie było proste - emeryt ma wypłacić wszystkie pieniądze i przekazać je policji na cele operacyjne. 68-latek w kilkadziesiąt minut opróżnił dwa konta bankowe z oszczędności, a w tym czasie jego żona pakowała do foliówki pieniądze ukryte w mieszkaniu. Małżeństwo przekazało fałszywym funkcjonariuszom 530 tysięcy złotych.
- Kilka godzin później zorientowali się, że padli ofiarą oszustwa i zgłosili się na policję. Teraz szukamy sprawców - mówi st. asp. Mariusz Mrozek z Komendy Stołecznej Policji.
Kilka tygodni wcześniej oszuści omamili 89-letniego mieszkańca Warszawy i chcieli ukraść mu 237 tysięcy złotych, ale bandytów udało się złapać. Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że tylko w tym roku polscy emeryci mogli przez wnuczkową mafię stracić ponad 25 milionów złotych.
Zobacz: Prokratura ws. Ewy Tylman: Nie można wykluczyć, że Ewa NADAL ŻYJE